Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Czytając Synowi książki zawsze jestem tuż przy nim. To nasze wspólne chwile. Czytanie nie jest wyłącznie sposobem na zabicie czasu czy poznanie świata; przede wszystkim to poznawanie własnego Dziecka jest dla mnie absolutnie kluczowe. Kątem oka podpatruję jego reakcje. Doświadczam niemal na sobie na sobie zmian w jego dziecięcym ciele: czuję napinanie wewnętrznych strun i symfonię emocji grających mu w duszy. Ten Mały Człowiek to najwspanialsze dzieło stworzenia - a ja mam zaszczyt móc go z uwagą i fascynacją odczytywać.
Czytam też samej sobie. Dla rozrywki, poznania lub ubogacenia duchowego. Potrafię docenić każdy typ książki, jeśli dzieło jest dobre, zapada w pamięć i zostawia we mnie choćby swoisty wodny znak. Sięgam też po te, które pozornie kaleczą czytelnika. To nieoceniona kuracja dla niegdyś zmartwiałej duszy. Parę wybitnych książek przewartościowało mój system wartości i sprawiło, że zmieniłam sposób postrzegania świata. Lektury otwierają mnie na świat. Dzięki nim jestem, kim jestem i gdzie jestem. Świat znów potrafi mnie zdumiewać.
Jednak wciąż to kiążka, która otwiera przede mną moje Dziecko i mnie samą, która scala nasze myśli i jednoczy we współodczuwaniu, pozostaje dla mnie czymś najcenniejszym, co mogę nam ofiarować w prostocie życia; wspólna lektura to najbardziej wartościowy prezent.
-
Niech najlepszym świadectwem dla tej książki, jakie mogę dać, będzie wyznanie, że mnie - ignoranta dziejów ziem i narodu polskiego (wstyd) - Autorka przeprowadziła przez 471 stron na wskroś historią przesiąkniętych. • Nie jest to lektura spójna, zwarta i konkretna (choć konkretów zawiera w sobie aż nadto, a każdy zawstydza, każdy w oczy kole), a już na pewno nie łatwa, prosta i przyjemna. W sposób dobitny przekazuje jednak to, co ma do przekazania... Burze dziejowe, zawieruchy wojenne, zmiany ustrojów, panujących, polujących, korzystających, czerpiących - i wobec tego wszystkiego Puszcza, jak żywy, samoodradzający się, choć trawiony coraz większą ilością zmor organizm. Ile jeszcze sił witalnych w niej zostało? Jak długo jeszcze będzie w stanie opierać się najgorszemu z "żywiołów" - zachłanności ludzkiej? • Polecam każdemu. Podręcznik życia.
-
Długo nie mogłam się uporać z tą książką. Ciężki był już sam początek - szczególnie, jeśli się podchodziło do lektury jak do dzieła na miarę "Dwunastu małp", bo umysł przeinaczył przekaz z okładki, porownujący lekturę z "Planetą małp"... Podstępem więc wybrał za mnie lekturę chyba nie w moim guscie i nie lekką. I pomimo tego, że była to najdłużej przeze mnie w tym roku czytana książka, ba! momentami naprawdę uczciwie męczona, mimo tego, że czytając ją, utwierdzałam się w poczuciu, że jestem geograficznym, historycznym i kulturoznawczym ignorantem, to za punkt honoru obrałam sobie jej dokończenie. Nie dlatego, że spodziewałam się na końcu jakiegoś rozjaśniania (no dobra, ostatnie zdanie książki odczytywałam kilkukrotnie w trakcie lektury, także wiedziałam, że na końcu i tak niczego nie zrozumiem). Po prostu zrodziło się we mnie poczucie, że jest to książka DOBRA. • Miks sci-fi i filozoficznego brodzika, o postapokaliptycznym tle wydarzeń, gdzie na pierwszym miejscu wbrew pozorom nie są zmagania człowieka z całym światem, ale z samym sobą. I choć w trakcie lektury to przysypiałam, to uśmiechałam się do leżącego przede mną "mindfuckowego" dzieła, chyba kiedyś ponownie po nie sięgnę. Tym razem już z mapą świata, tomikami mitologii krajów dalekiego wschodu i encyklopedią historyczną pod ręką. ;)
-
Historia z cyklu "nie oceniaj książki po okładce"?... Niekoniecznie (choć chyba na tym przesłaniu opierać się miała fabuła powieści). Tymczasem dosłownie rzecz biorąc, czyli patrząc na okładkę właśnie - widzimy wyrzeźbione męskie ciało i kawałek przyrody. Jeśli w tym momencie sięga się po lekturę dlatego, że przekornie będzie się w niej szukało jakiegoś głębokiego, duchowego aspektu, czegoś, co nami wstrząśnie, wywróci nasze życie do góry nogami, przewartościuje je i sprawi, że wszystko, co dotąd zrobiliśmy, straci sens, to... to można się srogo zawieść :) Książkę bowiem należy ocenić po okładce i spodziewać się lekkiego romansu z kapką (kapeczką) erotyki, fabuły osadzonej w jakichś odpowiednich okolicznościach przyrody, z milczącym przystojniakiem pośród głównych bohaterów (bo mamy również główną bohaterkę oczywiście, targaną z resztą sprzecznymi emocjami, jak to z kobietami w romansach bywa). Z rzeczy mniej oczywistych "na start" mamy natomiast owo zagadkowe milczenie i poranne majaki dziewczyny z traumą. Cóż więcej dodać... Da się to wszystko skleić dość zgrabną fabułą, nieskomplikowaną formą wyrazu i wartką akcją. I choć na koniec próbuje się czytelnika rozczarować nader poprawnym zakończeniem (nie licząc "szokującego" wyjaśnienia przyczyn zła wszelkiego), to na rozczarowanie miejsca nie ma - bo książka jest strawna, lekka, momentami nawet wciągająca i zaspokajająca potrzebę przeczytania czegokolwiek i przepuszczenia przez umysł jakiejś przyjemnej, trzymającej w minimalnym napięciu fantazji.
-
Opowieść, jakich wiele - bardzo dobra lektura na dwa wieczory, czytana dla rozrywki, relaksu, być może lekkich emocji i niezbyt mocnych wrażeń. Opowiada historię pewnego niesztampowo zawartego - w formie umowy na czas określony - oficjalnego romansu, z wszystkimi jego konsekwencjami "pod publikę", za to bez konieczności emocjonalnego angażowania się weń i robienia czegokolwiek wbrew sobie. Jak to się skończyło... Można się domyślić, że na pewno nie źle. • Czyta się dość szybko i momentami nawet przyjemnie. Nie jest to zdecydowanie powieść, która by czegokolwiek od czytelnika wymagała - czy to większego zaangażowania, wytężonej uwagi, świetnej pamięci, czy też obycia w jakiejś tematyce i znawstwa w jakiejś dziedzinie. Ot, książka "do przeczytania". Nie dopiszę " i zapomnienia", bo choć zastąpiła mi ona obejrzenie przypadkowego filmu w telewizji, to nie żałuję godzin spędzonych nad nią - człowiekowi czasem potrzeba takiego niezbyt wymagającego i zupełnie nie obciążającego psychicznie tekstu, po którym można przez chwilę pomyśleć "miło było". :)
-
Lektura obowiązkowa dla każdego, kto kiedykolwiek miał styczność z cygaństwem, czy to bezpośrednio, czy też pośrednio - w opowiadaniach babki, obejrzanym filmie, kostiumie na karnawał... Styczność świadomą lub nieświadomą; nie każdy bowiem wie, że Cyganie są narodem od stuleci żyjącym między nami, choć zawsze gdzieś z boku... Książka nie jest stereotypowym, ciężkostrawnym kompendium wiedzy o obcej kulturze, wywodem etnograficznym w czystej formie. Stanowi raczej pochodnię, mającą rozjaśnić nieco mroki i cienie, wydobyć na światło dzienne głęboko skrywane przed oczami ciekawskich tajemnice cygańskie - tajemnice prostoty i radości życia. Autor książki, Jerzy Ficowski, czołowy polski badacz kultury cygańskiej, wprowadza nas do niej od kuchni, chcąc, by zrozumiano Cyganów w ich odmienności i zarazem podobieństwie do nas samych. W tematycznie podzielonych rozdziałach przedstawia czytelnikowi kolejne aspekty cygaństwa: język, obyczaje i tradycje, wierzenia, legendy. Książka, napisana przystępnym językiem, logiczna w formie, pozostawia pewien niedosyt i chęć uzupełnienia wiedzy o tym wyjątkowym narodzie, którego kraj nie ma granic, a domem może być każde miasto, każdy las...