Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Czytając Synowi książki zawsze jestem tuż przy nim. To nasze wspólne chwile. Czytanie nie jest wyłącznie sposobem na zabicie czasu czy poznanie świata; przede wszystkim to poznawanie własnego Dziecka jest dla mnie absolutnie kluczowe. Kątem oka podpatruję jego reakcje. Doświadczam niemal na sobie na sobie zmian w jego dziecięcym ciele: czuję napinanie wewnętrznych strun i symfonię emocji grających mu w duszy. Ten Mały Człowiek to najwspanialsze dzieło stworzenia - a ja mam zaszczyt móc go z uwagą i fascynacją odczytywać.
Czytam też samej sobie. Dla rozrywki, poznania lub ubogacenia duchowego. Potrafię docenić każdy typ książki, jeśli dzieło jest dobre, zapada w pamięć i zostawia we mnie choćby swoisty wodny znak. Sięgam też po te, które pozornie kaleczą czytelnika. To nieoceniona kuracja dla niegdyś zmartwiałej duszy. Parę wybitnych książek przewartościowało mój system wartości i sprawiło, że zmieniłam sposób postrzegania świata. Lektury otwierają mnie na świat. Dzięki nim jestem, kim jestem i gdzie jestem. Świat znów potrafi mnie zdumiewać.
Jednak wciąż to kiążka, która otwiera przede mną moje Dziecko i mnie samą, która scala nasze myśli i jednoczy we współodczuwaniu, pozostaje dla mnie czymś najcenniejszym, co mogę nam ofiarować w prostocie życia; wspólna lektura to najbardziej wartościowy prezent.
-
Po pierwsze: tytuł lektury nieadekwatny do zawartości, wprowadza bowiem czytelnika w mylne wrażenie, że znaleźć tu można rzetelne wskazówki i podpowiedzi, jak wychowywać dziecko z ADD/ADHD. Tymczasem okazuje się to być raczej lektura "ratunkowa" dla rodziców będących w desperacji - gdy relacje z dzieckiem wydają się być już możliwie złe a samo dziecko latami poddawane było wpływom nietrafionych schematów wychowawczych. • Po drugie: poradnik w dużym uproszczeniu oparty jest na przepisie "jak ujarzmić/złamać/okiełznać/zmanipulować/zmotywować materialnie dziecko, by wszystkim żyło się lepiej". • Po trzecie: obok nieudolnego stwarzania pozorów traktowania rodzica jak równego sobie, autor obnaża przyjętym stylem wypowiedzi swoje dziwnie rozdmuchane ego. Czytelnik wielokrotnie może się poczuć jak rozumne dziecko chwalone za coś, co nie jest żadnym osiągnięciem. • Nie zaryzykuję stwierdzenia, że książka niczego nie wniesie w życie czytelnika, ale pozornie uporządkowaną, czytelnie rozmieszczoną treść prawdopodobnie dałoby się skondensować do parunastu stron. Trąci mi to lekko stratą czasu - a przecież sam autor wychodzi z założenia, że typowemu rodzicowi ciężko poświęcić w pełni dziecku 15 minut dziennie. • Skupię się na dobrych stronach lektury. Nie znalazłam ich. Co z tego, że pozycja jest cienka; i tak nie doczytałam do końca. Poddałam się, gdy dotarłam do mimochodem podjętego przez autora tematu klapsów - autor z pełną "wyrozumiałością" uznał je za czasem konieczne. • Reasumując - przykre zetknięcie się z takim a nie innym spojrzeniem na zaganienie ADD/ADHD.
-
Pozycja jakby niekompletna; można odnieść wrażenie, że niektórych podstawowych informacji poskąpiono. Może miał to być jednak duży (dosłownie), a przy tym lekki w odbiorze format, bazujący głównie na ładnych ilustracjach? Te niewątpliwie wzbudzają nadzieję na świetną lekturę - tymczasem pozostaje spory niedosyt. • Pozycja tak naprawdę przejrzenia, przeczytania w moment. To raczej "wrażeniówka", choć informacje mają encyklopedyczne brzmienie. Ciepłe i niekrzykliwe, całostronicowe ilustracje książki to jej największa zaleta.
-
Naprawdę prosta, naprawdę dobra książeczka przedstawiająca pokrótce najważniejsze i najsłynniejsze polskie jednostki pływające - od czasów dawnych do współczesnych. Opisy są proste i przejrzyste, często wiodące od szczegółu do ogółu i z adekwatnymi odniesieniami; na podstawie opisu danej jednostki docieramy do informacji bardziej ogólnych - czym się charakteryzuje dany rodzaj statku, czym zasłynął, do czego był lub jest wykorzystywany, do czego (kogo) nawiązuje jego nazwa. Wszystkie informacje są ciekawe, wartościowe i prezentowane w takiej ilości, by nie zniechęcić młodego słuchacza/czytelnika.
-
Niemłoda pod względem wydania książka, abolutnie nie tracąca z tego powodu na wartości. Informacje zawarte w książce są rzetelne, szczegółowe, konsekwentnie poukładane są w odpowiednie rozdziały i podrozdziały. Forma encyklopedyczna, czcionka klasyczna, czytelna. Zakres podanych informacji zdecydowanie ponad poziom laika i czytelników z młodszej grupy wiekowej. Czyta się bardzo dobrze. • Na wpół realistyczne rysunki odbiegają od współczesnej mody - dla mnie jest to akurat zdecydowana zaleta. Poza nimi pośród ilustracji znajdziemy wiele zdjęć autentycznych artefaktów związanych z zagadnieniem piractwa, schematy, ryciny itd. • Jest to raczej lektura dla autentycznych młodych pasjonatów, mających już jakąś wiedzę historyczną i ugruntowany zarys dziejów, albo rodziców pociech, którzy chcą wiedzieć więcej - dla własnej satysfakcji lub na użytek własny i ich dzieci.
-
Napisana lekkim językiem opowieść z pogranicza baśni i powieści psychologicznej. Im głębiej zanurzałam się w przedstawiony świat, tym częściej pojawiała się we mnie potrzeba zrozumienia, z jaką myślą przewodnią utwór powstawał. Czy to przelane na papier ulotne fantazje autorki, taki luźny szkic wrażeń i swobodnych myśli, zgrabnie sklejony w zdania? Czy całkiem zwyczajna i ładna opowieść, snuta sobie po coś, lub komuś po nic? Czemu to takie lekkie, a zarazem ciężkie?... • Lekturę połknęłam praktycznie w jeden dzień. Trzymała w niezbyt dużym napięciu - i to zrodzonym raczej z potrzeby zrozumienia, rozszyfrowania zagadki jej niewyartykuowanego sensu, niż z samego przebiegu akcji. No i ciekawa sprawa - punktem kulminacyjnym dla odczuwanego napięcia okazał się dla mnie moment po zamknięciu książki już po lekturze. Oto zostałam z nienazwanym sama. I nie wiem, czy bliżej mi do nadziei, czy smutku, ukojenia, czy niepokoju. W dziwny sposób wchłonęłam emocje głównych bohaterów, a płatki śniegu wirują mi w głowie.