Strona domowa użytkownika
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
"Czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła"
Wisława Szymborska
"Kto czyta książki, żyje podwójnie"
Umberto Eco
"Łatwiej niektórym książkę napisać, niż drugim ją przeczytać"
Alojzy Żółkiewski
"Z książkami jest tak, jak z ludźmi: bardzo niewielu ma dla nas ogromne znaczenie. Reszta po prostu ginie w tłumie"
Wolter
Najnowsze recenzje
-
Humanistyka medyczna czyli opowieść o chorobie. • Przedstawiona w „Znikaniu” przez Izabelę Morską opowieść to zapis jej rocznych zmagań z diagnostyką własnego stanu zdrowia. Autorka zabiera czytelnika w trudną i pełną frustracji „podróż” po przychodniach, prywatnych gabinetach lekarskich, szpitalach i różnego rodzaju klinikach. Dzieje się tak gdy zaczyna zauważać u siebie niepokojące objawy. Z dnia na dzień przestaje mieć czucie w dłoniach, wraz z którym pojawia się ogromny ból, atakujący jej ciało niemalże zewsząd. Zagubiona kobieta udaje się po pomoc dosłownie wszędzie. Niestety jej pierwszy kontakt z lekarzami, i to w jaki sposób mają zamiar prowadzić jej proces leczenia wzbudza w pacjentce wiele wątpliwości. Zdaje się, że kobieta nie tego oczekiwała od służby zdrowia. Miała nadzieję na szybką reakcję z ich strony, na skierowanie jej na wszystkie niezbędne badania. Tymczasem spotkała się niemalże z zupełnym brakiem empatii i niezrozumienia. Okazuje się, że licząc tylko na państwową służbę zdrowia można znacznie szybciej zniknąć niż doczekać natychmiastowej, trafnej diagnozy. Bohaterka czując się niczym królik doświadczalny, na własną rękę podejmuje się wykonania szeregu różnych badań prywatnie. Analizuje własne symptomy, dokonuje swego rodzaju śledztwa, by być chociaż o krok bliżej prawdy niż zmagający się z jej problemem lekarze. Prócz złego stanu zdrowia, boryka się również z problemami finansowymi. Wyprzedaje niemalże wszystko, by każdy grosz przeznaczyć na swe leczenie. Najważniejsze, że w końcu udaje jej się dociec, o co tak naprawdę chodzi jej ciału i nie może uwierzyć w diagnozę, która jak się okazuje w tej chwili nie przyczyni się jeszcze do jej zniknięcia na zawsze. • Pani Morska w sposób bardzo elokwentny, posługując się niezwykle plastycznym językiem zaprezentowała nam swoją historię. Książka jest pełna finezyjnych metafor, trafnych spostrzeżeń, ironiczno-inteligentych komentarzy. Trochę w niej autobiografii, nieco reportażu, odrobina kryminału i cała doza treści o charakterze psychologicznym. Trudno jednoznacznie zdefiniować powstałą dzięki autorce formę. Biorąc pod uwagę powyższe kwestie należy jednak docenić jej kunszt pisarski. Niestety tytuł ten nie wzbudził we mnie zbyt wielu emocji. O tym, że w służbie zdrowia jest jak jest i że jutro lepiej nie będzie wiemy od dawna. Człowiek jest bezsilny wobec bardzo wielu spraw. Na większość niestety nie mamy bezpośredniego wpływu. Więc to nic odkrywczego. Jeśli chodzi o proces leczenia myślę, że każdy z nas doświadczył w życiu czegoś na kształt przeżyć autorki. Więc kolejna żadna nowość. Na temat spraw związanych z orientacją seksualną bohaterki, jej wywodów dotyczących LGBT i wszechobecnym braku tolerancji w naszym kraju nie będę zabierała głosu. Fakt natomiast jest taki, że gdyby w powieści tej nie został ujęty światopogląd na te tematy byłaby ona znacznie bardziej znośna na samym końcu, niż jest obecnie. Zepsuło to nieco jej smak, na dodatek ma się nijak do jej wcześniejszej treści. Podsumowując, „Znikanie” jest książką do „strawienia”, ale Literackiej Nagrody Nike bym jej nie przyznała. Niestety… nie urzekła mnie aż tak bardzo.
-
Madeline, Jane, Celest i otaczające je „Wielkie kłamstewka”, które zdają się z czasem bardzo wiele zmieniać w ich wzajemnych, przyjacielskich relacjach. • Niefortunny wypadek sprawia, że Madeline poznaje Jane. Okazuje się, że Ziggy, syn Jane będzie uczęszczał do tej samej szkoły co córka Madeline. Kobiety bardzo szybko odnajdują wspólny język i mimo tego, że raczej pochodzą z dwóch bardzo odległych od siebie światów stają się przyjaciółkami. Z czasem obie wraz do spółki z Celest, matką niesfornych bliźniąt, tworzą całkiem zgrany team w „matczynych, szkolnych potyczkach”. Dzięki swym różnym charakterom kobiety te doskonale się nawzajem uzupełniają. Przebojowa Madeline nigdy nie daje sobie w „kaszę dmuchać” i jest w stanie załatwić wszystko niemalże za każdego. Skryta Celest do końca nie mówi prawdy i bardzo wiele spraw jest w stanie przemilczeć w imię zachowania dobrego wizerunku własnej rodziny. Na dokładkę jest jeszcze nieco nieśmiała Jane, która dopiero teraz zdaje sobie sprawę z tego, czym tak naprawdę jest prawdziwa przyjaźń. • Niesamowite perypetie trzech kobiet o niebanalnych usposobieniach, do tego zdradzane żony, kochanki, niesforne dzieci i jedna zbrodnia. To wręcz doskonały przepis na świetną zabawę dla czytelnika, choć książka ta to nie kryminał, ani też nudnawa powieść obyczajowa. Ciekawe postacie, inteligentne dialogi, świetnie skrojona fabuła, a co najważniejsze duże poczucie humoru. Piekielnie dobra rozrywka, jak dla mnie. Nie myślałam, że pani Moriarty tak mile mnie zaskoczy. Wyluzowałam się przy lekturze kompletnie. Czułam się, jakbym oglądała serial „Gotowe na wszystko”. Wszystkim zainteresowanym gorąco polecam audiobooka w rewelacyjnej interpretacji Magdaleny Popławskiej. Jest wprost czadowy
-
Kupa i siku, czyli skuteczna nauka nocnikowania. Wraz z upływem lat coraz trudniej rodzice radzą sobie z problemem dotyczącym przystosowania swych pociech do korzystania z nocnika. Z czego to wynika? Z natłoku obowiązków, nieustającego pędu życia czy wygodnictwa? Zapewne przyczyn różnych jest tak wiele ile dzieci… Z pewnością nauka ta nie należy do łatwych i nie ma też co się łudzić, że dziecko nauczy się wykonywać te ważne czynności samodzielnie, bez niczyjej pomocy. • Jamie w swym poradniku w sposób przejrzysty krok po kroku wyjaśnia jak podjąć się tego karkołomnego zadania, jak najmniej przy tym stresując rodziców i dziecko. Zaproponowana przez nią instrukcja jest nad wyraz szczegółowa i zawiera cały wachlarz konkretnych wskazówek. Wiadomo, że nie należy zaproponowanej przez autorkę drogi do pożegnania z pieluchą „przechodzić” restrykcyjne. Zaoferowana przez nią pomoc ma zasygnalizować pewne sprawy. Pomóc w rozwiązaniu konkretnych trudnych kwestii związanych bezpośrednio już z wdrożonym procesem uczenia. Bez wątpienia kluczową role w nim odgrywa poświęcony wówczas dziecku czas i towarzyszące temu wydarzeniu emocje. Te dwie kwestie nie podlegają absolutnie żadnej dyskusji. Jeśli chodzi o metody nauki zaproponowane przez instruktorkę wiele z nich jestem w stanie zrozumieć i zaakceptować, z kolei z niektórymi bym lekko polemizowała. No cóż… • Mimo wszystko uważam, że pod względem merytorycznym jest to bardzo dobrej jakości poradnik. Warto po niego sięgnąć. Ale może nie w najwyższym akcie desperacji… Zajrzyjcie do niego zanim przystąpicie do działania w kwestii nocnikowej, żeby czasem nie polec zbyt szybko w tej nomen omen bardzo trudnej walce.
-
„W poszukiwaniu niebieskiej marchewki” to napisana z dużą dozą humoru książka, która edukuje i może służyć także do zabawy z dzieckiem. Jest to wypełniona wielkimi ilustracjami książka-wyszukiwanka. • Przewodnik Jaś Króliczek zabiera nas w podróż do krainy mitycznej Niebieskiej Marchewki. Święta marchewka jest nieco psotna i bez przerwy gdzieś się zapodziewa wesołemu plemieniu królików. Cały szkopuł polega na tym, że jest bardzo mała i wprost ginie w całym tym gąszczu króliczych bohaterów. Trzeba więc dość mocno wytężać wzrok, aby pomóc plemieniu odnaleźć ukrytą Niebieską Marchewkę. Momentami nie jest to wcale takie łatwe. Podczas tych karkołomnych poszukiwań poznajemy także niesamowite opowieści o czasach prehistorycznych, budowaniu egipskich piramid, życiu w antycznym Rzymie czy też o obyczajach panujących na zamku warownym. Jesteśmy również świadkami wielkich odkryć geograficznych, podboju zachodu i nastania rewolucji przemysłowej. Bierzemy czynny udział w prawdziwej wojnie, a na sam koniec wraz z królikami podbijamy nawet kosmos. I pomyśleć, że wszystkiego tego doświadczyliśmy dzięki legendarnej marchewce, której przecież przez wielki należało pilnie strzec. • Książka ta to świetna zabawa zarówno dla dziecka, jak i rodzica. Polecam.
-
Murata – japońska pisarka, na którą uwagę zwrócił „cały świat”… • „Dziewczyna z konbini” to opowieść o Japonce imieniem Keiko, która wykazuje aspołeczne zachowania. Trudno jej się dopasować do środowiska, w którym przychodzi jej żyć, ma problemy ze zrozumieniem oraz odczuwaniem emocji. Keiko próbuje dostosować się do obecnego systemu, wpasować w „ciasne ramy” jak wszyscy. Nie przychodzi jej to łatwo. Gdy otrzymuje posadę w konbini jest pełna zaangażowania. W całości oddaje się pracy. Jest niczym doskonały trybik w maszynie, która przecież nie może zawieść. Dziewczyna nie ma żadnych ambicji. Żyje tylko pracą. Ani myśli o polepszeniu własnego statusu społecznego, o założeniu rodziny czy znalezieniu lepiej płatnej pracy. W konbini jest jej dobrze. Nawet presja ze strony rodziny nic nie jest w stanie zdziałać. Keiko twardo obstaje przy swoim. Ściśle ustalone zasady pracy w konbini sprawiają, że aspołeczna bohaterka tejże historii zaczyna żyć w poczuciu bezpieczeństwa i stabilizacji emocjonalnej. Konbini staje się dla niej niejako jej druga tożsamością. Nastaje jednak w życiu Furukury dzień, w którym „świat staje na głowie”. Wszystko to za sprawą mężczyzny. Shiraha zostaje nowym pracownikiem konbini, jest to chłopak który boryka się z podobnymi problemami do Keiko. Czy bohaterowie ci znajdą wspólny język? Czy odmienią nawzajem swoje dotychczasowe życie? • Bez wątpienia Murata w swej krótkiej, ale jakże wymownej historii przedstawiła wizję współczesnego świata. Jest to niestety bardzo niepokojąca wizja społeczeństwa XXI wieku. Choć autorka w wielu kwestiach mocno ironizuje, momentami dochodząc do granic absurdu, to w tym ostrym spojrzeniu na świat ma mnóstwo racji. W obecnym świecie każdy każdego próbuje „zaszufladkować”. Nie można zbyt mocno odstawać od reszty, żeby nie zostać w pewnym sensie społecznie „wykluczonym”, wyśmianym, napiętnowanym. Autorką tak sarkastycznej w wymowie opowieści mogła być tylko Japonka, która w sposób doskonały przedstawiła to, co kryje się za otoczką zharmonizowanego i pełnego uprzejmości japońskiego społeczeństwa. Polecam, rzecz godna zainteresowania.