Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
agnesto
Najnowsze recenzje
1
...
5 6 7
...
115
  • [awatar]
    agnesto
    Cały rok człowiek żyje w pędzie, który puchnie od pracy, obowiązków i ludzi. Praca jest, obowiązki się mnożą, a ludzie raz są, raz znikają, a ich twarze zamazują się w pamięci obrazów, których mózg już nawet nie rejestruje. I choć często w ślepym pędzie mijasz kogoś, kto potrzebuje twojej uwagi, dotyku, czy dobrego słowa, to przecież twój zegar tyka, trzeba biec, bo obiad, bo raport na wczoraj, bo nowy problem w pracy i głowa cię boli, a już i tak jesteś spóźniony ze wszystkim. Życie wyprzeda cię w biegu do mety, czego jesteś kompletnie nieświadomy, no ale „(…) każdy ma to, na co sobie zasłużył”. • Aż zdarza się ten moment – błysk dziwny, jasność widziana tylko przez ciebie. Mara dziwna spowija cię w zaskakującym miejscu i czasie i oto ktoś. Widzisz twarz i hamujesz w twa maszyna napędzana bezcennym czasem. Oto nagle szybkość nie ma znaczenia, że kłopoty nie są w końcu tak wielkie, a rzeczy są tylko rzeczami i obowiązki mogą chwilę poczekać. Że ty sam możesz stanąć i masz na to czas. Bo zjawia się ktoś, kto okazuje się być poza tym wszystkim – i zaczynasz czuć siebie. Zaczynasz żyć… i dochodzisz do wniosku, że można inaczej, że można spójniej i cieplej. Że można RAZEM. • Czas Wigilii zmienia wszystko i wszystkich – ale tak wcale nie musi być. To tylko jeden dzień, a reszta dni w roku? Czy pozostałe dni mają być straconą szansą na życie, na bycie i na zdrowie? A gdzie dotyk, spojrzenie oczu, wspólnie wypita kawa w pidżamach o czwartej nad ranem? Gdzie przytulenie, zapach świeżo umytych włosów i bycie razem bez pędu myśli i strachu o jutro? Gdzie TU i TERAZ? • „To, co nas spotyka jest często kwestią naszych wyborów i priorytetów. To my decydujemy o tym, którą drogą pójdziemy i jak dalej ułoży się nasze życie” pisze Marta Nowik w „Nocy Wigilijnych Cudów”. Jest tu i ciężarna dziewczyna, która nie radzi sobie z codziennością i strachem w sobie. Jest i on, straszy pan, który z wiekiem coraz bardziej tęskni i kocha i wspomina. Jest codzienność, niezaleczone nałogi i łzy, których tłumienie nie zawsze się udaje. Jest samotność pośród ludzi, jest bezradność i trwoga o każdą minutę. A przecież „Trzeba spotkać się ze sobą”, stanąć na wprost lustra i spojrzeć na siebie i to, co się ma i kim się jest. Czas wyciągnąć do siebie samego przyjazną dłoń i polubić się takim, jakim się jest. To ty i twoja dusza – to ty i twoje serce, to ty i twoje piękno. • Marta Nowik, jak dobry przyjaciel, wycisza dla ciebie tykający zegar, sadowi cię na kanapie, przytula, jak dobra mama i szepcze do ucha, że „Jesteś wyjątkową osobą. Jesteś dobry i czas w siebie uwierzyć. Jesteś aniołem bez skrzydeł, bo spadłeś z nieba i stałeś się człowiekiem”. Marta Nowik ociera twoje mokre od łez oczy i czeka… czeka, aż odkryjesz cud w sobie. Cud - jako człowiek, cud Wigilii, który odrodzi się w tobie i stanie się tobą jednocześnie. „To ty jesteś cudem” – szepcze autorka. • … • Zalesiany. • Miasteczko, ulice, domy, a w tych domach ludzie i ich smutki i nadzieje i łzy, które mamią wzrok. W tych domach bicie serc i zegar wiszący na ścianie i kalendarz, co odmierza dni do Wigilii. Jest ranek, zaraz noc i tik i tak i znowu brzask i kawa przy stole i południe i ty. I bylejakość gęsta od myśli… A tak nie musi być. • „Oto strzecha i siano i niemowlę w pieluszkach • I pytasz – czy to cud i Dzieciątko Ukochane? • Leży w żłóbku, obok owce i krowy i Mama zatroskana… • I pytasz - Czy ty jesteś Dzieciątko Wyczekane?” • Gwiazdy świecą, moc się toczy, dobro promieniuje – tym jest NOC WIGILIJNYCH CUDÓW Marty Nowik. W tą noc wszystko się zdarza i zdarzyć może, nie tylko w powieści. • agaKUSIczyta
  • [awatar]
    agnesto
    Życie składa się z wielu opowieści. Małe słowa, nikłe zdarzenia, czy twarze ludzkie – to wszystko tworzy odrębne opowiadania, które można rozbudowywać bez końca i tym samym tworzyć z nich wielkie arcydzieła. O tych drobnostkach można pisać, by lepiej je zrozumieć, lub, by tak po ludzku, poradzić sobie z nimi. Najwięcej jednak historii skrywają ściany mieszkań. Cztery niepozorne mury i dach, a wewnątrz smutek, łzy, śmiech, miłość, odrzucenie… tyle ludzkich emocji, marzeń i snów… I można sięgnąć po ołówek i napisać o tym jednym, wielkim pragnieniu, jak zrobił to Robert Klose. Pragnieniu posiadania drugiego syna. • I można te słowa ubrać w książkę i nadać jej tytuł „Jak adoptowałem Antona”. • „Nic tak szybko nie otwiera wrót przyjaźni i zażyłości, jak to światło w oczach drugiej osoby, które nieomylnie sygnalizuje radość i zadowolenie z czyjegoś towarzystwa”. Robert jest samotnym ojcem Aloszy, adoptowanego z Rosji chłopca, który obecnie ma trzynaście lat. Kocha go, bo to jego syn, lecz gdzieś w nim rodzi się potrzeba posiadania, ba – wychowania – jeszcze jednego chłopca. Swoje dokumenty wysyła do ośrodka adopcyjnego, który już przy Aloszy, bardzo mu pomógł, potem rusza cała procedura. Procedura i biurokracja, która nie ma końca. Wszystko trwa i ciągnie się w nieskończoność, lecz wystarczy jeden telefon i wszystko nabiera zawrotnego tempa. Wyjazd na Ukrainę i przesiadka w Warszawie. • Podróż pociągiem, współpasażerowie, strach i niewyspanie. • Potem kłamstwa i oszustwa i próby naciągania. • I wydatki, czasem niepotrzebne, acz ratujące sytuacje. • I wreszcie cel i zdjęcia i on – dziecko – chłopiec – narzucony nieco odgórnie, ale to właśnie na nim skupia się Robert. I to on, ten dorastający aniołek Anton, zostaje jego synem. • Lecz zanim wyjdzie z urzędu ukraińskiego słyszy: „Jeśli temu chłopcu stanie się coś złego, dopadniemy pana. Kilka lat temu samotny mężczyzna z pobliskiego miasta adoptował jednego z naszych chłopców. Kiedy wrócił z nim do domu, zamordował go” – przestroga i groźba jednocześnie. Słowa, które w przyszłym ojcu budzą trwogę. Bo jak można okazać się tak ludzkim zwierzęciem? Jak można swoją złość i frustrację utopić w krwi dziecka? • Robert od początku kocha. Kocha szczerze i prawdziwie. Bo – mówiąc szczerze - wystarczy, że dziecko potrafi kochać. Na pewnym poziomie tylko to się liczy. „Wszystko co osiągnie się ponad to, będzie stanowiło premię”. • Klose pisze o swoich przeżyciach, swoim życiu i o sobie. Pisze o swoim strachu, obawach, ale i nadziejach. Pisze o dotyku dłoni, o spojrzeniu w oczy, o przytuleniu i o dumie. Klose to wspaniały ojciec, ale… to sam dostrzeżesz podczas lektury. Ba, zaczniesz odczuwać pragnienie posiadania takiego taty. To tata odważny i mężny, który dla ciebie, dla dziecka, zrobi wszystko. To tata, który daje wolny wybór, ale który czuwa i zawsze jest gdzieś obok. • „Jak adoptowałem Antona” gra na twojej czytelniczej wrażliwości. Nieświadomie stajesz się autorem, który oto staje na ziemi ukraińskiej i … i co? I boi się – tak zwyczajnie, tak po prostu – boi się. • Jak ty. • „Można być wszędzie, jakby u siebie w domu… tu w chałupie i tam… Ale można być też, jak dzikie ziele w ogrodzie o pięknych kwiatach*”. • „Ludzie stamtąd” Maria Dąbrowska, wyd. Marginesy • agaKUSIczyta
  • [awatar]
    agnesto
    Czas zwalnia, jakby niewidzialna, cięzka od depresji ręka przetrzymywała wskazówki zegara bawiąc się czasem, który i tak każdemu się wymyka. Zmienia się atmosfera, zapachy i odczucia. Nagle, przytłoczona codziennym ciężarem, który ujawnia się wieczorem, czujesz, że coś się z tobą dzieje. Nie boisz się, choć spowija cię mrok i gęstość ciemności. Coś cię dziwnie wycisza, ale i pobudza jakoś. Smutek wypycha skryte uczucia, mrok wnika w duszę. Słyszysz pukanie do drzwi... • Wdech dla złapania jasności umysłu, wydech. • Wdech, wszystko trafia na swoje miejsce, wydech. • Wpuszczasz w siebie, w czytelnicze zmysły słowa i czekasz aż rozrosną się w całym twoim wnętrzu. Czekasz, aż ich mrok osiądzie w twoim wnętrzu i zawładnie tobą, bo wiesz, że to nieuchronne. Stajesz się kimś, kto szuka życia, wybawienia, czasem nawet śmierci, bo ta więcej obiecuje, niż życie. Stajesz się kimś, kto żyje na granicy światów. Stajesz się eterycznym wręcz kimś nieznanym sobie samemu. Twoje nieodgadnione zmysły wyłapują milczące strony ludzkiej natury, dlatego dla prostych umysłów jesteś niezrozumiały. Łączysz dobro ze złem, to, co widzialne z niewidzialnym i mieszasz to w sobie nie rozumiejąc do końca sensu i znaczenia. Szukasz córki, którą zabrała woda. Odnajdujesz kogoś bliskiego, kto bierze cię za rękę. Dostajesz małe dziecko, podobne do lalki, które karmisz i pieścisz, a które nie wydaje dźwięków. Przyjeżdżasz do rodzinnego miasteczka, z którego przed laty uciekłaś. Stajesz się kimś za stron tego MROKU książkowego. Kimś... Gdzieś... Duszność nie pozwala oddychać. Gorycz rozsadza gardło. • Czytasz MROK JEST MIEJSCEM i zadajesz sobie pytania, które nie chcą znaleźć właściwych odpowiedzi - co to jest życie? Bo przecież coś to jest? Czy mrok jest lepszy od szarości i strachu? Czy dusza może pragnąć innego dotyku? Człowiek, nawet ten mały, tak wiele czuje i przeżywa i tak wiele cierpi... • Ta ksiązka manewruje uczuciami. Bawi się emocjami i igra z czytelniczymi zmysłami. Dźga serce i duszę. Czytasz te słowa, brakuje ci oddechu, pot występuje na skórę. Mrok otula twoje czytelnicze ramiona, ale ten MROK nie do końca daje ukojenie, jakiego oczekujesz. Ta powieść wyciąga twoje flaki i bebeszy cię całego. Wracasz do tych opowiadań i niedowierzasz. w nic nie wierzysz. • Tą książkę czytasz, ale potem, po skończeniu, nie umiesz sklecić o niej kilku słów recenzji. Sprawia, że brak ci słów, a każde jakie się nasuwa, jest niewłaściwe. Potrzebowałam miesiąca!!! by napisać coś, co mi tkwi gdzieś w mózgu. To majstersztyk pióra... • agaKUSIczyta
  • [awatar]
    agnesto
    Wyjątkowa • na swój sposób inna... • bez dużych liter zaczynających nowe zdania. • bez przystanku czytelniczego • i pisana w formie ciągłych powtórzeń, powrotu słów, zdań, obrazów... • Powieść - użyję słowa - RZEKA. on, stary malarz i jego obrazu stojące przy ścianie, jedne odwrócone do ściany, inne zaś blejtramami. Są te, które pojadą na wystawę i te, z którymi trudno się rozstać, które na sprzedaż nie trafią. jak wiele innych, na strychu, z którymi człowiek nie ma ochoty się żegnać. • i jest ktoś, kto odwiedza starego artystę. • hermetyczny wręcz świat, ludzie w nim i słowa. • coś się dzieje, koś pije, ktoś w delirce nie ma siły wstać z łóżka, nawet jeśli trzeba napić się, wódki, by drżenie i zimno ustąpiły i by zacząć jakoś dzień... • agaKUSIczyta
  • [awatar]
    agnesto
    Człowiek powinien walczyć cały czas, w takim dobrym, pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jak Stefania o rodzinę, o siebie i o pamięć, bo ta przeżyje ich wszystkich. Bo jedynie pamięć przetrwa, gdy świadków nie będzie. A Stefanii przyszło żyć w czasach, których nie wybierała. Przyszło jej doświadczyć wszystkiego, czego doświadczyć nie powinna i być kobietą wtedy, gdy ludzi miało się za nic. • A miało być inaczej, bo wszystko zaczęło się, jak w bajce. • Była miłość i ukochany Franciszek. Był dom, była gorąca zupa przegryzana wielką pajdą chleba, były świeżo upieczone rogale drożdżowe. Były kury i krowa w oborze i pierwsza ciąża i to matczyne, Stefy, czekanie na maleństwo. Była... nadzieja. Lecz nagle zrobiło się ciemno. Nadleciały wrogie samoloty, spadły pierwsze bomby i polała się niewinna krew. Od tego momentu nic już nie było takie, jak wcześniej. Zmienił się świat i ludzie wraz z nim. Wkroczył głód, taki do trzewi, choroby, łzy i śmierć. Ta się wręcz rozsiadła, jak gość za stołem w kuchni, który z uśmiechem mówi o sprawunku w okolicy, a wychodząc zabiera to, po co przyszedł. • Ludzkość zapłaciła wysoką cenę, by dotrzeć do punktu, w którym dziś jest. Zapłaciła i Stefania i Franek i Stasia i Waldek i miliony wraz z nimi. W obliczu tak wszechpotężnej i wiecznie nienasyconej śmierci w pewnym momencie coś w człowieku pęka, a owo pęknięcie ujawnia zgrozę. Wypływa strach przed doczesnością, którego nie sposób uchwycić, by ponownie w ową wyrwę wepchnąć. Nie da się zatrzymać koła wojny, jak nie da się przywrócić życia, które z ciała ludzkiego uszło. Nie sposób chwycić w dłoń szklankę wodę, bo ta wypada, bo palce bolą, bo dłoń poraniona do kości... • Stefania przetrwała, a wraz z nią Franek i dzieci. I nieliczni jej bliscy, ledwie garstka, garstka – niemalże szczęściarzy. Ludzkie perełki, których nie powinno być. I ty, czytając, uzmysławiasz sobie, że miłość świeci światłem tak czystym i jasnym, że pokonuje wszystko. Mimo bólu, mimo cierpienia, mimo upokorzeń, strachu i bezsilności. Szczera miłość zwycięża. Agata Pakuła spisała losy ludzi, o których powinny powstać tomy, tomiska całe. I tak, jak postać na obrazie trzeba malować tak, by mogła w nim jak najciszej zamieszkać, tak autorka swoją rodzinę opisała tak, by ta z godnością mogła na nowo ożyć. Bo to część i historii i jej samej. Gdyby nie pazerność życia, gdyby nie nikłe resztki życia, które łapała babcia – teraz nie byłoby ani jej, ani tej niepozornej książki. Nie było nikogo, ani niczego. To dzięki Stefanii i Frankowi dzieje się to tu i teraz. Żyje Agata i żyje pamięć o tych ludziach. Ich dusze żyją wiecznie, jak i pamięć. • „Stefania i wojna” to druga publikacja Agaty Pakuły o rodzinie Knapczyków. Tu jest Stefania – kobieta – żona – mamusia – babcia. Wcześniejsza książka, „Przez 581 dni byłem tylko numerem” to losy Franciszka Knapczyka, który trafił do obozu koncentracyjnego. I przeżył. On – mężczyzna – mąż – tatuś – dziaduś... Wrócił do domu. Wrócił do rodziny i rozpłakał się z wdzięczności. Wrócił, choć miał paść, jak zwierzę. Wrócił, choć wracali nieliczni. Wrócił... Wrócił, a reszta nie miała już znaczenia. • Pamięć łączy się ze startą, z brakiem. Pamięć, to okruchy obrazów, z których Agata Pakuła misternie składa portrety ludzi. I choć pamięć nie utrzymuje przy życiu, to jednak jakoś spowalnia to tracenie i umieranie. Nie ma dotyku, przytulenia, oddechu bliskości. Nie ma – ale jest coś ponad tym. Są myśli, ciepło w sercu i duma. Wspominania są u Agaty oknami duszy, które ta otwiera, i przez które wpuszcza słońce. Staje przy nich, czuje na twarzy delikatny powiew wiatru, zamyka oczy. Serce mocno bije. Stawia ostatnią kropkę przy ostatnim zdaniu i czyje się... pełna. • Agata Pakuła spuszcza głowę i szepcze „Dopełniło się... Jestem tu i teraz... Jestem ja dla Was...” • I można pytać, gdzie w 1939 roku był Bóg? Można mieć pretensje i żal i można odwrócić się od Boga, że tak zostawił, że dał to, co dał, że odebrał chleb, nadzieję i człowieczeństwo ... Ale czy to nie oznaka miłości? - pytam. Po czytaniu uzmysławiasz sobie, że to była Boża miłość. Dzięki niej przeżyła silna Stefania i jej Franek i reszta. Dzięki miłości Najwyższego każda kromka chleba, jaką człowiek brał potem do ręki, była najcenniejszym skarbem na ziemi. Każdy dotyk drugiego człowieka największym klejnotem. Każdy łyk gorącej herbaty z miodem smakował, jak nigdy wcześniej. Ta Boża miłość dała ludziom po wojnie nowy zmysł – radość, która była i w sercu i na języku i w oczach... • Czytasz i dziękujesz za to, co masz i gdzie jesteś i co osiągnąłeś. • Czujesz pokorę wobec życia, wdzięczność i wierzysz, że wszystko musiało być po coś. To coś każdy odnajdzie na swój sposób. Jednak prawdą jest, że o takich ludziach trzeba pisać i pisać i pisać... • agaKUSIczyta
Ostatnio ocenione
1
...
96 97 98 99 100
  • Bikini
    Wiśniewski, Janusz Leon
  • Warsztat książek zakazanych
    Roca, Eduardo
  • Plaża Muszli
    Hermanson, Marie
  • Niezłomny
    Jolie, Angelina
  • Sputnik Sweetheart
    Murakami, Haruki
  • Dzika droga
    Strayed, Cheryl
Nikt jeszcze nie obserwuje bloga tego czytelnika.
KrakowCzyta.pl to portal, którego sercem jest olbrzymi katalog biblioteczny, zawierający setki tysięcy książek zgromadzonych w krakowskich bibliotekach miejskich. To miejsce promocji wydarzeń literackich i integracji społeczności skupionej wokół działań czytelniczych. Miejsce, w którym możemy szukać, rezerwować, recenzować, polecać i oceniać książki.

To społeczność ludzi, którzy kochają czytać i dyskutować o literaturze.
W hali odlotów Międ­zyna­rodo­wego­ Portu Lotniczego im. Jana Pawła II Kraków-Balice został uruchomiony biblioteczny regał – Airport Library! To kolejny wspólny projekt z Centrum Edukacji Lotniczej (CEL) Kraków Airport! Airport Library, czyli Odlotowa Biblioteka to bezpłatny samoobsługowy regał, z którego mogą korzystać pasażerowie oczekujący na lot. Można znaleźć na nim książki dla dzieci oraz dorosłych w wersji polskiej oraz obcojęzycznej. Udostępnione dzieła należy odłożyć na półki biblioteczki przed odlotem. • Książki na ten cel przekazała Biblioteka Kraków oraz krakowskie konsulaty, współpracujące z Instytutem Kultury Willa Decjusza nad Wielokulturową Biblioteką dla krakowian. • Konsulaty, które przekazały książki na regał Airport Library: Konsulat Generalny Węgier w Krakowie, Konsulat Generalny Republiki Federalnej Niemiec w Krakowie, Konsulat Republiki Indonezji w Krakowie, Konsulat Generalny USA w Krakowie, Konsulat Generalny Republiki Słowackiej w Krakowie oraz Konsulat Królestwa Hiszpanii w Krakowie. • Airport Library to kolejny wspólny projekt Centrum Edukacji Lotniczej (CEL) Kraków Airport i Biblioteki Kraków. Obie instytucje rozpoczęły współpracę w maju 2022 roku, podczas Święta Rodziny Krakowskiej. W czerwcu w CEL została otworzona stała biblioteczka o tematyce podróżniczej „Odlotowa biblioteka” działająca na zasadzie book­cros­sing­owej­. Od lipca w filiach Biblioteki Kraków rozp­owsz­echn­iane­ są egzemplarze kwartalnika „Airside” wydawanego przez CEL Kraków Airport.
foo