Strona domowa użytkownika
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Najnowsze recenzje
-
Co jeśli po tym życiu nie ma życia i dziadek nie spotka babci? Mama Gottfrida wierzy, że jest, a ona zazwyczaj ma rację. Ale gdyby po życiu ziemskim, tym tu i teraz nie było nic potem? Bo przecież nikt, kto żyje, nigdy tam nie był... Skąd wiadomo, że tam jest dalszy ciąg bycia człowiekiem? Hmm, i że bunia tam jest w zwykłym, ulubionym pasiastym fartuchu i w chustce na głowie? I skąd wiadomo, że dziadek, gdy tam trafi – w co wątpi cała rodzina – ją odnajdzie? • O co z tym dziadkiem chodzi? - zapytasz. To słuchaj - dziadek to człowiek, którego nie postawisz w szeregu z tymi, co są mili, bo on ani myśli taki być. To bezsprzecznie wie jego syn, który – właśnie ze względu na tę jego obcesowość – nie chce odwiedzać go w szpitalu. Stary człowiek czepia się wszystkiego, obraża każdego, a swoich fochów nie stara się nawet ukrywać. Co to, to nie. Krzyczy, mówi głośno i wszystko komentuje. Nie liczy się ze słowami. Jest niegrzeczny, szorstki, trudno z nim wytrzymać. Nikt z personelu go nie lubi. Jest tolerowany z racji bycia pacjentem i to zmusza pielęgniarki do usługiwania mu w złości. Raz w tygodniu, w soboty przyjeżdża do niego syn z wnukiem, jego imiennikiem, Gottfridem. I nie byłoby o czym pisać, ani tym bardziej czytać, gdyby właśnie nie ten mały szkrab, który wszystko – dosłownie i w przenośni – zmienia. Nawet dziadka, acz powoli. Okłamując rodziców sam jedzie w odwiedziny do staruszka. Spędza z nim czas, a co najważniejsze – swój czas daje mu i ten czas dla niego ma. Przywozi mu kanapkę i piwo – to, co dziadek chciał zjeść, bo szpitalne jedzenie wpędza go w jeszcze gorszy, wisielczy humor. I tak od wizyty do wizyty, aż obydwaj uciekają z placówki, by ostatni raz dziadek mógł spełnić swe marzenie. Wszystko dzięki wnuczkowi, który nie dość, że staje się odpowiedzialny za zdrowie dziadka, to jeszcze staje się małym kłamcą. Bo jeśli coś się nie uda, co powie rodzicom? • Ten czas bycia razem zmienia każdego. Najbardziej dziadka. Coś z tym starym człowiekiem dzieje się... dobrego. Gottfrid też coś w sobie czuje – rosnącą miłość do dziadusia. • Jak to się potem potoczy – poczytaj. Poczytaj i zamyśl się. Uśmiechnij się. Dodam tylko, że dziadek Gottfrid w ostatnich godzinach życia poprosił małego Gottfida by ten dowiedział się, czy istnieje królestwo niebieskie? Bo skoro można zobaczyć coś, co nie istnieje – jak gwiazdy – to chyba może istnieć coś, czego nie widać? Coś jest, ale czegoś nie widzimy, co nie znaczy, że nie istnieje... i tu jest szkopuł. Na wszystko przychodzi odpowiedni czas. • Czy istnieje królestwo niebieskie? Hm, pewien człowiek opisał w gazecie swoją historię śmierci. Nie żył kilka godzin, a potem obudził się z powrotem do życia. Mówił, że „(...) wessał go czarny tunel, którym przedostał się do świetlistego miejsca. Woda odbijała światło padające na nią z góry. Spływała po skałach, jak na obrazku w babci Biblii. Anioł stał na skalnym urwisku i wskazywał na raj, a z ciemnych chmur, niczym woda z prysznica, rozchodził się snop światła”. • Pierwsze, co mi się ciśnie na usta, to powiedzieć, że każda babcia i każdy dziadek chciałaby mieć takiego wnuczusia jak książkowy Gottfrid. Dorastający chłopiec, którego wnętrze jest skarbcem mądrości i czułości jednocześnie. To dziecko o złotej wręcz duszy, którą poznaje dziadek. • I oto stają obok siebie - dorastający Gottfrid i starszy Pan. Nie znają się, nic o sobie nie wiedzą. Są jak dwie czyste kartki papieru, które dopiero oboje zapiszą. Ale teraz, pierwszy moment w szpitalnej sali nie jest taki, jak powinien być. Przecież dziadkowie tacy nie są – myśli chłopiec w pierwszym odruchu, ale w jakiś niewysłowiony sposób odczarowuje tego zatwardziałego człowieka. Zaczynają rozmawiać z sobą, przyjaźnić wręcz. I mimo hardości i początkowej wściekłości staruszka, wręcz furii, okazuje się on być kimś dobrym i szczęśliwym i nawet uśmiechniętym. A to wszystko dzięki wnuczkowi, który... z każdym kolejnym dniem staje się mu coraz bliższy. • W chorobie dziaduś doświadcza bezinteresownej przyjaźni. Poznaje wnuka, który nie ocenia go po zawartości portfela, a po głębi serca. I to zmienia staruszka. Wszystko się w nim przestawia i układa, jak puzzle, które dotąd układał z babcią, a których sam nie ma ochoty. Wnuk okazuje się być dzieckiem mądrzejszym od własnych rodziców. Ma swoje zdanie i swoje serce i to serce właśnie odkrywa dziadka Gottfrida. • I, po kilku dniach okazuje się, że to jego serce... bezgranicznie kocha Dziadunia. • Tacy są „Uciekinierzy” Ulfa Starka. I choć to niepozorna z wyglądu książka okraszona prostymi rysunkami, to gwarantuję, że cię oczaruje. Ona w jakiś magiczny sposób onieśmiela czytelnika. Sprawia, że z zapomnianego kufra pamiątek wysypują się stare zdjęcia z dziadkami. Otwierają się wspomnienia, wracają uśmiechy sprzed lat i obrazy tych, których już nie ma. Pojawia się wdzięczność za bycie tym, kim się jest. Dziękujesz za dzieciństwo i beztroski śmiech u boku babci. Wspominasz silnego dziadka i jego szorstkie od pracy dłonie. Podczas czytania budzi się w tobie czar dorastania. • Ta książka daje wiarę w dobro. Pokazuje, że ono nigdy nie umiera – ba – jest wręcz niezbędne, by umrzeć w szczęściu i bez strachu o to, co dalej. • „Uciekinierzy” to mądra książka, w której jest i gniew i bunt i niezgoda na decyzje innych. Jest egoizm starszego człowieka i brak porozumienia między dorosłymi pokoleniami. Ale jest i tęsknota i łzy i ból. Tu jest wszystko. Tu jest człowiek wraz ze swoimi słabościami, które są i które często dają o sobie znać. Tu jest człowiek ze wszystkimi swoimi marzeniami, które – wbrew pozorom – wcale nie są trywialne. A w tle jest rodzina, miłość i zrozumienie. Przecież życie trwa, co udowadnia mały Gottfrid. Nasze życie to nie tylko to ziemskie. Jest i życie potem, nieco inne, ale chyba lepsze. Z pewnością bardziej kolorowe. • Nie przegap tej powieści. • To w pewien sposób perełka literacka. To niewyobrażalne czytelnicze piękno skryte w okładkach. To magia uczuć ukazana w prostej historii. To cudowny lek na wszystko. Przez cały rok. Lek, który koi serce i okrywa je ciepłym kocem. • agaKUSIczyta
-
Piękna, spokojna, zastanawiająca • o ludziach na odludziu, o miłości, o byciu razem do śmierci, ciągle, wiecznie... • w lodowym klimacie • wspaniała uczta filmowa - bardziej do obserwacji i oglądania niż słuchania
-
co za lektorzy !!!!!!!!!!!!!!!!!!!! • co za wspaniała uczta słuchania i czytania i przebywania w towarzystwie i Ferdynanda i czytających !!!! • świetna książka, a przygody psa, co stanął na dwóch nogach - bezbłędne.
-
Ksiązki robią z czytelnikiem różne rzeczy - zachwycają, ciekawią, czasem też irytują albo wydają się tak niedorzeczne i tak źle napisane, że odkłada się je i nigdy nie sięga po nie ponownie. Ale jest w tym gąszczu wydań wielorakich PANI WIATRU, wspaniałej autorki Mai Lunde i ilustratorki LISY AISATO, książka, która łapie za serce, łapie i zaklina pięknem, magią i urokiem życia, jakie się ma. • Dlaczego? • PANI WIATRU jest powieścią o uczuciach, o dostaniu i o świecie, jaki sami sobie budujemy i czasem jak go sobie sami komplikujemy i utrudniamy. To powieść o dziecku, które jest nikomu niepotrzebne, to chłopiec, którego nikt nie chce przyjąć pod swój dach. Przyjazd na wyspę okazuje się być szczęśliwym czasem dla każdego dziecka z grupy, jaka tu przypływa, prócz Tobiasa. Nikt nie chce wziąć chłopca do swojego domu. Zostaje tylko jedna wyspiarka, Lothe, która "zostaje skazana na jego obecność", lecz chce się go szybko pozbyć. Jednak los inaczej pokieruje ścieżki kolejnych dni... Tobias jest dzieckiem, które było w centrum wojny, wybuchów i śmierci. Jego rodzina straciła wszystko, jednak wspomnienia i trauma zakorzeniły się w nim. Sam siebie postrzega za ofiarę, za kogoś, kto przeszkadza i na kogo najlepiej nie zważać. Lecz Tobias ma w sobie piękno, dobro i czułość. Ma w sobie miłość i pragnie żyć i pomagać i nikomu nie wadzić... • Jak się potoczą losy chłopca, okropnie zrzędliwej Lothe - poławiaczki ryb, i czym okaże się zniszczona bardzo tajemnicza latarnia? • Jak zakończy się historia dziecka, któr było odtrącane i dla którego brakło ludzkiego dobra? • To trzeba przeczytać, oglądnąć na ilustracjach i PRZEŻYĆ. Ta powieść jest bowiem do przeżycia KOMPLETNEGO. To historia, której ujęcie na idealnych wręcz rysunkach LISY AISATO zatrważa i sprawia, że czytanie staje się ucztą emocji. Jest zatrwożenia, smutek, złość, ale i uśmiech i przytulenie i radość. Emocje kotłują się, chwytają za serce, wnikają w duszę i w serce, oplatają głowę. Ta powieść spaja się z czytelnikiem i nie puszcza, do samego końca. • a na końcu - zamykasz powieść, zamykasz oczy... • przytulasz ksiązkę do piersi i głaszczesz ją, jak najcenniejszy dar życia, który daje wiarę w przyszłość... • Pani Wiatru i Pan Lasu i Tobias na bezkresnych wodach spowity gęstą mgłą... • wspaniała, niebywała, cudowna... • agaKUSIczyta
-
gdybym mogła dałabym ocenę - 10/5 • Co napisać o książce, która rozrywa serce, która swoją treścią osiada we wnętrzu i przytyka oddech i która po prostu zmienia człowieka? Człowieka jako istotę i człowieka czytelnika? • Co napisać o książce, która odbiera mowę i sprawia, że każde słowo, jakie się teraz powie o niej będzie niewłaściwe? Nie takie, jak powinno być? Będzie zbyt małe, zbyt trywialne? • Co napisać...? Jak to ująć...? • Czujesz się mały wobec niej. Czujesz się ziarnem, odłamkiem, który boi się mocniejszego podrywu wiatru... Porywu w nieznane... • „Kolekcjoner śniegu” wrzuca cię w okres wojny zarówno dzieci, jak i dorosłych, ludzi wyrzuconych poza nawias normalności, zbitych w ciasnym budynku, gdzie przepierzeniami dzieli się pokoje na mniejsze, gdzie kobietę gwałci obleśny dochodzący dwa razy w tygodniu pan-panów, a za kocem udającym ścianę leży inna i wszystko słyszy. On przykrył jej dłonią usta, by nie jęczała, by stłumić jej dźwięki, by nikt nie wiedział, co się tu dzieje, co on robi ... Nikt nie reaguje. Nawet ta zza koca leżąca kilka centymetrów od nich. Nie reaguje, bo tak lepiej. Trzeba unikać niepotrzebnych kłopotów i lepiej nie mieszać się w czyjeś sprawy. Raz ona, potem inna - trzeba jakoś zarobić na siebie, na dziecko... Trzeba zarobić, bo inaczej zdechniesz, dlatego dzieci uciekają z tego zaduchu dorosłych. Uciekają z tej pseudo normalności, gdy do mamy przychodzi pan, gdy chcą się pobawić w swoim gronie. Bo tu „zaduch nie znika nawet przy otwartych oknach. Jest tak ciężki, że wycieka przez parapety i kapie na ziemię”. Tu „pleść wgryzła się w ściany, na których rysuje mapy nieistniejących cywilizacji, przejmuje nogi foteli i komód. Jest powolna...” • Dzieci mają swój świat poza pleśnią malującą wzory na sufitach, poza tą duchotą dorosłych, poza ich krzykami i pretensjami wszystkich do każdego z osobna. • Jest Adolf i Josef i Karlos. Josefa nie widać, nie żyje, ale jest...i jest Dominik i Anezka i Frantisek... w innych latach w innym czasie... bo „Kolekcjoner śniegu” to powieść ni o historii, ni o pokoleniach, ni o godnym pochówku, ni o karmie, którą z genami dostajesz po przodkach, czasem nawet po tych, o których istnieniu nic nie wiesz … • „Kolekcjoner śniegu” to książka, która na przestrzeni kilkudziesięciu trudnych lat nakreśla losy ludzi, których coś jakoś łączy. Sam skleisz ich relację i sam narysujesz ich genealogię, a gdy dojdziesz do końca... gdy przeczytasz ostatnie słowo i zamkniesz ją to zamilkniesz. • Brakuje słów. • Płaczesz do środka, do wnętrza siebie. • I wreszcie otwierasz oczy i powoli następuje w tobie dopełnienie tego, o czym czytałeś. Wszystkie słowa układają się w tobie i nie chcesz ich pochować razem z Josefem i jego mamą. Idziesz, jak Dominik, na dwór, bo śnieg spadł i chcesz go nazbierać i schować do zamrażarki... co roku tak będziesz robił... co roku... przez lata. • Ta książka zachwyca w wyjątkowy sposób. Pochłania cię, wciąga i nie puszcza. Żyjesz nią i tymi ludźmi tak różnymi od ciebie w tak innym czasie i miejscach. Każdy marzy o czym innym, inaczej śmierdzi potem, inaczej mówi, myśli, chce czegoś a nie potrafi tego zdobyć... • Misterium słów... • Parafrazując myśli Josefa, gdy za dużo wiesz o ludziach wokół, czujesz ciężar ich bólu. Tak jest tu, w „Kolekcjonerze kości”. Rozlewa się w tobie ciemność, gaśnie światło, a razem z nim nadzieja. Nadziei wyczerpały się baterie... • agaKUSIczyta