Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
agnesto
Najnowsze recenzje
1 2 3 4 5
...
113
  • [awatar]
    agnesto
    Czas zwalnia, jakby niewidzialna przestrzeń napierała na wskazówki zegara i blokowała im drogę po cyferblacie. Zmienia się atmosfera, zapachy i odczucia bycia człowiekiem. Nagle, przytłoczony całodziennym ciężarem i chaosem tego miejsca, które ujawniają się wieczorem, czujesz, że coś się z tobą dzieje. Nie chcesz tu być ani dnia dłużej, to nie twoje miejsce, nie twój świat. Nie chcesz tu być, ale gdzie indziej się podziejesz? Jak zostawisz rodziców na pastwę niczego i wszystkich zarazem? Jako jedyny syn musisz tu być, jak pies u smyczy. Na ojca nie możesz liczyć, na sąsiadów tym bardziej. Wszędzie leje się wódka, ludzie nie dbają ani o wygląd ani o siebie ani o miejsce, w którym osiedli. Tu wszystko jest nijakie, wszystko razi brzydotą. • Było nic, powstał PGR i jeden blok z głęboką piwnicą pod nim i długimi korytarzami w niej, ciągnącymi się, jak labirynt pod tymi, którzy śpią w łóżkach i jadają przy stołach patrząc w okna mieszkań. Cegła po cegle, rozebrano pałac i zaczęto budować bloki. Miało ich być trzy, a ledwo jeden stał niecały. Czekano na dostawę cegieł, bo wszystko utkwiło z mieszkańcami włącznie. Pegeeru nikt nigdy nie widział, bydła nikt nigdy nie hodował. Mają tu wprawdzie dyrektora, wielkiego Pana z czwartego piętra, którego nie wiadomo czy przesłała centrala, czy wypadł krowie spod ogona. Ale został. Jednak to miejsce i to Państwowe Gospodarstwo Rolne to abstrakcja istniejąca jedynie w dokumentach. Jest prężne i dochodowe, co może udowodnić skrupulatna księgowa z czwartego piętra, żona dyrektora. Czarno na białym, miesiąc po miesiącu, rok po roku liczy, zestawia, prognozuje. • Starzy piją, dzieci dorastają - albo i nie, kobiety w ciągu dnia tuszują siniaki, a wieczorami taszczą do domów upitych do nieprzytomności mężów. Komuś marzy się życie w piwnicy, komuś ucieczka z tego beznadziejstwa, innemu nic w głowie nie siedzi, bo najlepsze to trwać bez marzeń i celu. Duże dzieci próbują uciec, ktoś wyjeżdża do szkoły internatem i przepada w innym świecie, bo do czego tu wracać? Dorośli decydują czy mieszkać nad czy pod ziemią, jak krety w korytarzach bez okien. • Ale „(...) Każdy nosi w duszy piętno pegeeru, które nie zniknie nawet jeśli uda się stąd wyjechać. Jedni będą obwiniać swoje pochodzenie za każdą poniesioną porażkę, życiu innych nada ono sens (…). Ale … koniec tego świata dopadnie każdego, nawet jeśli schowasz się przed nim pod ziemią”. • Wdech dla złapania jasności umysłu, wydech. I tak kilka razy, bo jeden raz to za malo by wyzbyć się z puc tego wszystkiego. • Wypuszczasz z siebie stęchliznę, dym papierosowy wżerający się w ciuchy, opary wódki i pot niemytych ludzkich ciał. A wszystko wedle zasady, że „(...) posłusznym trzeba być tylko samemu sobie, nikomu innemu”* • Wpuszczasz w siebie, w czytelnicze zmysły słowa i obrazy i czekasz aż spuchną w tobie i rozsadzą ci ciało i umysł. Czekasz, aż ogrom treści zelży nieco ucisk w głowie, bo wiesz, że bez tego nie podołasz. Nie wiesz kiedy stałeś się mieszkańcem ciasnego osiedla i nie umiesz wykrztusić z siebie słowa. Twoja wrażliwość czytelnicza wyłapuje milczące twarze ludzi szarych, jak popiół, bez celu bez planów, bez niczego. Dlatego dla prostych umysłów jesteś niezrozumiały, jesteś obcy. • Czujesz się, jakbyś stał „nad rzeką, w której rozpływa się niezręczna cisza”. • I ta cisza w którymś momencie sprawia, że stajesz się widzem owej sztuki teatralnej z marną scenografią w tle. • „Człowiek twardnieje z wiekiem, jak drzewo, jeżeli jednak trafi się w odpowiednie miejsce, to można mu zrobić krzywdę nawet patykiem”*. I zastanawiasz się, czy to jest powodem do picia? Czy wódka łagodzi codzienność? A może blokuje po kilku kieliszkach marzenia i łatwiej jest żyć? • Każde miejsce i każdy czas mają swoje tajemnice, bo są sprawy, które nie powinny dotyczyć nikogo z zewnątrz. Są sprawy, o których szybko się zapomina, tak, jak nieuchronnie zapomina się o wszystkim z upływem czasu. Jakby ten czas pochłaniał historie ludzi i zwierząt. Ziemia rusza się, a jej taniec przenikają dni i noce, tworzy pory roku i uzmysławia mijanie czasu. Uzmysławia, że koło trwania kręci się miarowo, dla każdego bez wyjątku. • A ten zegar... Tik, tak – wskazówki prą do przodu minuta po minucie. • Drobinki życia przesypują się w klepsydrze codzienności. • Przyjdzie śmierć i tu skończysz. W niczym z niczym... • Tik, tak – kolejna godzina minęła... I kolejna noc... • Tik, tak... • Kto ma tyle odwagi, aby być sobą? Bo gdy zostaniesz kimś, kogo sobie wymyślisz, to wciąż nie jesteś kimś. Tkwisz jak posąg, którego nawet tu w PGRze brak. Nie jesteś bohaterem, pomnika nie doczekasz. Tu niczego nie doczekasz... • Niebywała powieść. Powieść z gatunku tych, z którymi się jednoczysz i personalizujesz i które włażą w ciebie całe. Ta ich treść i słowa i losy bohaterów, to wszystko wżera się tkankę i zostaje. • Paweł Radziszewski to mistrz pisania, snucia treści i łączenia słów w odpowiednim szyku. Czytasz i sztywniejesz. Czytasz i nic poza książką nie istnieje. • Przeżyłam i przeżywam do dziś. • *Paweł Radziszewski „Pomiędzy” • agaKUSIczyta
  • [awatar]
    agnesto
    Psalm siedemdziesiąty trzeci głosi: EXSURGE DOMINE ET IUDICA CAUSAM TUAM „Powstań, Panie, i rozsądź sprawę swoją” (z łaciny). • To nie kazanie, ani przemowa heretyka. Lecz z pewnością zastanawiasz się, o co chodzi. Szybko ułatwię zagadką – ma wiele wspólnego z młodą dziewczyną, aspirantką Majką Michalak, komisarzem starej gwardii, Malejką i pięknymi szlakami pienińskimi. Zagadka nie lada, jak i sam fakt obecności tej dwójki w miejscu, które z przyjemnymi spacerami po szlakach niewiele ma wspólnego. Trzy podpowiedzi, które nic praktycznie nie łączy... • A to dopiero początek, dlatego lepiej rozsmakuj się w galaretkach z kurzych łapek, by tym samym zadbać o własne kolana, bo dużo, bardzo dużo będziesz chodzić po nierównym i niełatwym podłożu. Dorzuć i orzechy, bo umysł nie odpocznie. A teraz uwaga – wkracza prokurator Wysocki plus kłopoty, bo on nigdy nic dobrego nie wróży. Mamy zmasakrowanego i niezidentyfikowanego trupa, który spadł z dość dużej wysokości, mamy polską Larę Croft, gościa w kapturze na głowie i góry. I mało czasu, a wiele problemów… • Wszystko pod górkę. • To, co złe bierze w posiadanie każdy moment dnia i nocy, a dobre myśli ulatują, jak jesienne liście z drzew. Jeden podmuch, jedno ciało, jedna walizka… drugi powiew i kolejne ciało, szyfr, tajemnicze esemesy i ktoś, kogo nie widzisz, ale kto widzi ciebie. I kolejne wezwanie i nie-wolna choć wolna niedziela i brak snu. I ciała i miejsca i piętrzące się pytania bez odpowiedzi, które zawiązują się, jak węzeł gordyjski na twoim mózgu blokując jasność postrzegania. • „Nie sztuką jest znaleźć kryjówkę, sztuką jest zatrzeć ślad prowadzący do niej. Zmylić przeciwnika. Naprowadzić go na błędne tory i wodzić za nos. Wysupłać plotkę, która z czasem urośnie do rozmiarów legendy” • Dziecko i Papcio. Ona, jak jego córka, on, jak jej ojciec, którego nie miała. Świetna para, acz ciągle będąca w fazie wzajemnego badania. Budowanie ufności wymaga czasu i uwagi i obserwacji. Można się lubić, szanować, cenić, lecz za plecami musisz czuć to samo… I musi to funkcjonować w dwie strony. I – zdradzę – u tej dwójki jest coraz lepiej. • Czytanie „EUTYMII” Grzegorza Mirosława sprawia radość. Dlaczego zapytasz? Bo nie daje szans na nudę, ani oddech. Zajadasz kurze łapki, a mózg bliski eksplozji myślowej rozsadza ci czoło i skronie. Pojawiają się dziwne postaci, po czym pakujesz je w czarne worki i odwozisz do kostnicy. Mija kilka chwil, odbierasz przeklęty telefon i lunapark ponownie zaprasza na karuzele dla odważnych. Jako stały bywalec dostajesz Złotą Darmową Kartę, która… No właśnie… Którą miałbyś ochotę zgubić, zniszczyć lub spłukać w toalecie wynajmowanego tu domku. • Perfidnie dobrze skonstruowany kryminał, ale powiem szczerze, początkowo, jako czytelnik gubisz się w nazwach, poszlakach i zagadce Inków. Dodam – masz prawo. ALE potem wszystko zaczyna nabierać coraz mocniejszych barw i wyraźniejszych kształtów. Im głębiej w treść, tym bardziej całość staje zrozumiała i powoli zaczyna układać się, jak kwadraty w Kostce Rubika. • Tu wszystkie sceny są potrzebne. Wszyscy bohaterowie mają rację sensu, a każde słowo jest istotne. • Ta książka porywa. Wciąga i zachwyca, jak jesienne widoki w górach. • agaKUSIczyta
  • [awatar]
    agnesto
    Autyzm to nie choroba o czym zarówno rodzice, jak i postronni zapominają. Ktoś, kto widzi „dziwne dziecko” odruchowo tworzy sobie mylny obraz rodzica. Że ten nie pilnuje, że nie wychowuje, że to skutek bezstresowego „posiadania potomstwa”, telefonów i rozpasanego dobrobytu naszych czasów. • A prawda jest całkiem inna. Prawda jest i smutna i bolesna jednocześnie. Nazw chorób nie pisze się na czole, o nich nie rozpowiada się na prawo i lewo. Schorzenia się ma, z nimi się żyje, walczy i opłakuje w samotności. • A rodzic dziecka z autyzmem? Z kochanym dzieckiem, które miało być zdrowe i takie, jak inne dzieci? co robić? Jak reagować? Kogo chronić – siebie, czy trzymane za rączkę kochane dzieciątko? Na autyzm nie ma lekarstwa. Nic nie dadzą maczkiem zapisane recepty na najnowsze specyfiki medyczne, nie ma leku, który można wystać w kolejce aptecznej licząc na bezgraniczny sukces. • „Autyzm nie zaraża. To tylko autyzm”, jak mądrze stwierdziło dziecko wyśmiewane przez rówieśników. Te osoby przy narodzinach dostają 10 punków w skali Apgar. Rosną, rozwijają się i nagle czar pryska. Coś zaczyna szwankować, coś zaczyna niepokoić i nagle stają się stałymi bywalcami gabinetów lekarskich. Są badania bez końca, rozmowy i szukanie. Zaczynają się konsultacje medyczne, dociekanie, podważanie wcześniejszych diagnoz i leczenie „na ślepo”. Dlatego tak ważna jest obserwacja dziecka od pierwszych dni życia i szybka reakcja. Ale – uwaga!!! - nie każda anomalia u dorastającego maleństwa jest chorobą, czy dysfunkcją, aczkolwiek są pewne objawy, które powinny stać się bodźcem do reakcji. • Lecz tego wszystkiego dowiesz się z książki Joanny Stalki-Jarskiej. Obraz, który w galerii medycyny stał dotychczas w piwnicach, zostaje odkurzony i powieszony na honorowym miejscu w gabinecie specjalisty. Autyzm – jak Mona Liza. Autyzm – jak dzieło do poznania dla każdego pacjenta, które analizuje się fragment po fragmencie. To obraz który zna każdy i na którego płótnie każdy znajdzie coś innego. Tak jest z autyzmem – wymaga indywidualnego podejścia i cierpliwości – co podkreśla autorka. Autyzm uzurpuje sobie czas na wyłączność, 24 godziny na dobę, 366 dni w roku bez dnia oddechu. To schorzenie nie wypuszcza ze swoich szponów – ani chorego ani najbliższych. Autyzmowi trzeba podporządkować wszystko i wszystkich. • Ta książka to poradnik dla rodziców, lekarzy i nauczycieli. To kompendium wiedzy dla każdego. To publikacja, która wyciąga do ciebie rękę i prowadzi cię krok po kroku - od formalności urzędowych, przez poradnie, metody edukacji i życie codzienne. To ktoś, kto jest i kto zawsze pomoże. Autyzm trzeba oswoić i wprowadzić go do swojego domu jak nowego członka rodziny, a autorka, Joanna Stalka-Jarska udowadnia, że nawet tego dodatkowego lokatora można ujarzmić. • I – co wynika po lekturze – gdy kończy ci się pokora, a cierpliwość ulatuje przez uchylone okna, masz prawo do złości, bezsilności i wolnego. Bo w autyzmie chodzi o równowagę. • Czytanie edukacyjnych rymowanek ma być radością, a chore dziecko ukochanym skarbem, które z uśmiechem tulisz do siebie. • „Murzynek Bambo w Afryce mieszka, • Czarną ma skórę ten nasz koleżka. • Uczy się pilnie przez całe ranki • Ze swej murzyńskiej Pierwszej czytanki. • A gdy do domu ze szkoły wraca, • Psoci, figluje - to jego praca. • Aż mama krzyczy: "Bambo, łobuzie!" • A Bambo czarną nadyma buzię. • Mama powiada: "Napij się mleka", • A on na drzewo mamie ucieka. • Mama powiada: "Chodź do kąpieli", • A on się boi, że się wybieli. • Lecz mama kocha swojego synka, • Bo dobry chłopak z tego Murzynka. • Szkoda, że Bambo czarny, wesoły, • Nie chodzi razem z nami do szkoły”. • Niebywała publikacja. • Studnia wiedzy dla każdego. • agaKUSIczyta
  • [awatar]
    agnesto
    Cały rok człowiek żyje w pędzie, który puchnie od pracy, obowiązków i ludzi. Praca jest, obowiązki się mnożą, a ludzie raz są, raz znikają, a ich twarze zamazują się w pamięci obrazów, których mózg już nawet nie rejestruje. I choć często w ślepym pędzie mijasz kogoś, kto potrzebuje twojej uwagi, dotyku, czy dobrego słowa, to przecież twój zegar tyka, trzeba biec, bo obiad, bo raport na wczoraj, bo nowy problem w pracy i głowa cię boli, a już i tak jesteś spóźniony ze wszystkim. Życie wyprzeda cię w biegu do mety, czego jesteś kompletnie nieświadomy, no ale „(…) każdy ma to, na co sobie zasłużył”. • Aż zdarza się ten moment – błysk dziwny, jasność widziana tylko przez ciebie. Mara dziwna spowija cię w zaskakującym miejscu i czasie i oto ktoś. Widzisz twarz i hamujesz w twa maszyna napędzana bezcennym czasem. Oto nagle szybkość nie ma znaczenia, że kłopoty nie są w końcu tak wielkie, a rzeczy są tylko rzeczami i obowiązki mogą chwilę poczekać. Że ty sam możesz stanąć i masz na to czas. Bo zjawia się ktoś, kto okazuje się być poza tym wszystkim – i zaczynasz czuć siebie. Zaczynasz żyć… i dochodzisz do wniosku, że można inaczej, że można spójniej i cieplej. Że można RAZEM. • Czas Wigilii zmienia wszystko i wszystkich – ale tak wcale nie musi być. To tylko jeden dzień, a reszta dni w roku? Czy pozostałe dni mają być straconą szansą na życie, na bycie i na zdrowie? A gdzie dotyk, spojrzenie oczu, wspólnie wypita kawa w pidżamach o czwartej nad ranem? Gdzie przytulenie, zapach świeżo umytych włosów i bycie razem bez pędu myśli i strachu o jutro? Gdzie TU i TERAZ? • „To, co nas spotyka jest często kwestią naszych wyborów i priorytetów. To my decydujemy o tym, którą drogą pójdziemy i jak dalej ułoży się nasze życie” pisze Marta Nowik w „Nocy Wigilijnych Cudów”. Jest tu i ciężarna dziewczyna, która nie radzi sobie z codziennością i strachem w sobie. Jest i on, straszy pan, który z wiekiem coraz bardziej tęskni i kocha i wspomina. Jest codzienność, niezaleczone nałogi i łzy, których tłumienie nie zawsze się udaje. Jest samotność pośród ludzi, jest bezradność i trwoga o każdą minutę. A przecież „Trzeba spotkać się ze sobą”, stanąć na wprost lustra i spojrzeć na siebie i to, co się ma i kim się jest. Czas wyciągnąć do siebie samego przyjazną dłoń i polubić się takim, jakim się jest. To ty i twoja dusza – to ty i twoje serce, to ty i twoje piękno. • Marta Nowik, jak dobry przyjaciel, wycisza dla ciebie tykający zegar, sadowi cię na kanapie, przytula, jak dobra mama i szepcze do ucha, że „Jesteś wyjątkową osobą. Jesteś dobry i czas w siebie uwierzyć. Jesteś aniołem bez skrzydeł, bo spadłeś z nieba i stałeś się człowiekiem”. Marta Nowik ociera twoje mokre od łez oczy i czeka… czeka, aż odkryjesz cud w sobie. Cud - jako człowiek, cud Wigilii, który odrodzi się w tobie i stanie się tobą jednocześnie. „To ty jesteś cudem” – szepcze autorka. • … • Zalesiany. • Miasteczko, ulice, domy, a w tych domach ludzie i ich smutki i nadzieje i łzy, które mamią wzrok. W tych domach bicie serc i zegar wiszący na ścianie i kalendarz, co odmierza dni do Wigilii. Jest ranek, zaraz noc i tik i tak i znowu brzask i kawa przy stole i południe i ty. I bylejakość gęsta od myśli… A tak nie musi być. • „Oto strzecha i siano i niemowlę w pieluszkach • I pytasz – czy to cud i Dzieciątko Ukochane? • Leży w żłóbku, obok owce i krowy i Mama zatroskana… • I pytasz - Czy ty jesteś Dzieciątko Wyczekane?” • Gwiazdy świecą, moc się toczy, dobro promieniuje – tym jest NOC WIGILIJNYCH CUDÓW Marty Nowik. W tą noc wszystko się zdarza i zdarzyć może, nie tylko w powieści. • agaKUSIczyta
  • [awatar]
    agnesto
    Życie składa się z wielu opowieści. Małe słowa, nikłe zdarzenia, czy twarze ludzkie – to wszystko tworzy odrębne opowiadania, które można rozbudowywać bez końca i tym samym tworzyć z nich wielkie arcydzieła. O tych drobnostkach można pisać, by lepiej je zrozumieć, lub, by tak po ludzku, poradzić sobie z nimi. Najwięcej jednak historii skrywają ściany mieszkań. Cztery niepozorne mury i dach, a wewnątrz smutek, łzy, śmiech, miłość, odrzucenie… tyle ludzkich emocji, marzeń i snów… I można sięgnąć po ołówek i napisać o tym jednym, wielkim pragnieniu, jak zrobił to Robert Klose. Pragnieniu posiadania drugiego syna. • I można te słowa ubrać w książkę i nadać jej tytuł „Jak adoptowałem Antona”. • „Nic tak szybko nie otwiera wrót przyjaźni i zażyłości, jak to światło w oczach drugiej osoby, które nieomylnie sygnalizuje radość i zadowolenie z czyjegoś towarzystwa”. Robert jest samotnym ojcem Aloszy, adoptowanego z Rosji chłopca, który obecnie ma trzynaście lat. Kocha go, bo to jego syn, lecz gdzieś w nim rodzi się potrzeba posiadania, ba – wychowania – jeszcze jednego chłopca. Swoje dokumenty wysyła do ośrodka adopcyjnego, który już przy Aloszy, bardzo mu pomógł, potem rusza cała procedura. Procedura i biurokracja, która nie ma końca. Wszystko trwa i ciągnie się w nieskończoność, lecz wystarczy jeden telefon i wszystko nabiera zawrotnego tempa. Wyjazd na Ukrainę i przesiadka w Warszawie. • Podróż pociągiem, współpasażerowie, strach i niewyspanie. • Potem kłamstwa i oszustwa i próby naciągania. • I wydatki, czasem niepotrzebne, acz ratujące sytuacje. • I wreszcie cel i zdjęcia i on – dziecko – chłopiec – narzucony nieco odgórnie, ale to właśnie na nim skupia się Robert. I to on, ten dorastający aniołek Anton, zostaje jego synem. • Lecz zanim wyjdzie z urzędu ukraińskiego słyszy: „Jeśli temu chłopcu stanie się coś złego, dopadniemy pana. Kilka lat temu samotny mężczyzna z pobliskiego miasta adoptował jednego z naszych chłopców. Kiedy wrócił z nim do domu, zamordował go” – przestroga i groźba jednocześnie. Słowa, które w przyszłym ojcu budzą trwogę. Bo jak można okazać się tak ludzkim zwierzęciem? Jak można swoją złość i frustrację utopić w krwi dziecka? • Robert od początku kocha. Kocha szczerze i prawdziwie. Bo – mówiąc szczerze - wystarczy, że dziecko potrafi kochać. Na pewnym poziomie tylko to się liczy. „Wszystko co osiągnie się ponad to, będzie stanowiło premię”. • Klose pisze o swoich przeżyciach, swoim życiu i o sobie. Pisze o swoim strachu, obawach, ale i nadziejach. Pisze o dotyku dłoni, o spojrzeniu w oczy, o przytuleniu i o dumie. Klose to wspaniały ojciec, ale… to sam dostrzeżesz podczas lektury. Ba, zaczniesz odczuwać pragnienie posiadania takiego taty. To tata odważny i mężny, który dla ciebie, dla dziecka, zrobi wszystko. To tata, który daje wolny wybór, ale który czuwa i zawsze jest gdzieś obok. • „Jak adoptowałem Antona” gra na twojej czytelniczej wrażliwości. Nieświadomie stajesz się autorem, który oto staje na ziemi ukraińskiej i … i co? I boi się – tak zwyczajnie, tak po prostu – boi się. • Jak ty. • „Można być wszędzie, jakby u siebie w domu… tu w chałupie i tam… Ale można być też, jak dzikie ziele w ogrodzie o pięknych kwiatach*”. • „Ludzie stamtąd” Maria Dąbrowska, wyd. Marginesy • agaKUSIczyta
Ostatnio ocenione
1
...
63 64 65
...
98
  • Jackie
    Larraín, Pablo
  • Za jakie grzechy, dobry Boże?
    Chauveron, Philippe de
  • Miasto cieni
    Riggs, Ransom
  • Pinokio
    Collodi, Carlo
  • Smak szczęścia
    Maciąg, Agnieszka
  • Nowe przygody Kubusia Puchatka
    Bright, Paul
Nikt jeszcze nie obserwuje bloga tego czytelnika.
KrakowCzyta.pl to portal, którego sercem jest olbrzymi katalog biblioteczny, zawierający setki tysięcy książek zgromadzonych w krakowskich bibliotekach miejskich. To miejsce promocji wydarzeń literackich i integracji społeczności skupionej wokół działań czytelniczych. Miejsce, w którym możemy szukać, rezerwować, recenzować, polecać i oceniać książki.

To społeczność ludzi, którzy kochają czytać i dyskutować o literaturze.
W hali odlotów Międ­zyna­rodo­wego­ Portu Lotniczego im. Jana Pawła II Kraków-Balice został uruchomiony biblioteczny regał – Airport Library! To kolejny wspólny projekt z Centrum Edukacji Lotniczej (CEL) Kraków Airport! Airport Library, czyli Odlotowa Biblioteka to bezpłatny samoobsługowy regał, z którego mogą korzystać pasażerowie oczekujący na lot. Można znaleźć na nim książki dla dzieci oraz dorosłych w wersji polskiej oraz obcojęzycznej. Udostępnione dzieła należy odłożyć na półki biblioteczki przed odlotem. • Książki na ten cel przekazała Biblioteka Kraków oraz krakowskie konsulaty, współpracujące z Instytutem Kultury Willa Decjusza nad Wielokulturową Biblioteką dla krakowian. • Konsulaty, które przekazały książki na regał Airport Library: Konsulat Generalny Węgier w Krakowie, Konsulat Generalny Republiki Federalnej Niemiec w Krakowie, Konsulat Republiki Indonezji w Krakowie, Konsulat Generalny USA w Krakowie, Konsulat Generalny Republiki Słowackiej w Krakowie oraz Konsulat Królestwa Hiszpanii w Krakowie. • Airport Library to kolejny wspólny projekt Centrum Edukacji Lotniczej (CEL) Kraków Airport i Biblioteki Kraków. Obie instytucje rozpoczęły współpracę w maju 2022 roku, podczas Święta Rodziny Krakowskiej. W czerwcu w CEL została otworzona stała biblioteczka o tematyce podróżniczej „Odlotowa biblioteka” działająca na zasadzie book­cros­sing­owej­. Od lipca w filiach Biblioteki Kraków rozp­owsz­echn­iane­ są egzemplarze kwartalnika „Airside” wydawanego przez CEL Kraków Airport.
foo