Witajcie!
Kolejny raz przepraszam za tak długą przerwę.., ale książka o której dziś piszę męczyła mnie przez 16 miesięcy i 4 dni - dokładnie to wiem, bo zaczęłam ją czytać w szpitalu kiedy urodził się mój Synek.
Na początku czytało się szybko, książka wciągała od pierwszej strony i pomyślałam że to jest właśnie to co lubię.., ale nie doszłam chyba nawet do 100 strony i już zaczęło się robić coraz bardziej kiepsko..
W moim odczuciu autorka w pewnym momencie ciągnie pisanie na siłę.. Mówią że opowieść jest oparta na faktach autentycznych, ale no jak dla mnie od pewnego momentu no nie da się :|😐 Męczyłam się, czytałam na siłę, bo postanowiłam że to skończę!
Może komuś kogo dotyczy problem "osobowości borderline" ta książka przypadnie do gustu, może także doda siły i nadziei na poprawę sytuacji.
Natomiast jeśli ktoś tak jak ja "nie czuje za bardzo tego problemu", to raczej nie polecam.
Aktualnie biorę się za "Marcowe fiołki" :)😊 Niebawem pojawię się z kolejnym wpisem.
Pozdrowienia!