Strona domowa użytkownika

Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
[awatar]
kazrk5
Najnowsze recenzje
1 2 3
  • [awatar]
    kazrk5
    Zacznę od wysokiego C: chwała Honoracie Zapaśnik i Wydawnictwu Otwartemu za książkę „Dziwny jest ten świat. Opowieść o Waldemarze Milewiczu”. • Dlaczego takiego wielkie słowa? Ano dlatego, że w czasie spsienia lub raczej spisienia wielu dziennikarzy (a właściwie za takich się uważających) zatrudnionych w wiadomej instytucji, dzięki tej pozycji wydawniczej została przypomniana postać jednego z najlepszych dziennikarzy telewizji niegdyś naprawdę publicznej Waldemara Milewicza, dziś już, niestety, jakby mocno zapomnianego. Przyznam z niejakim wstydem, iż sam do momentu ukazania się książki Honoraty Zapaśnik prawie w ogóle o nim nie wspominałem przy okazji rozmów o wzorach dziennikarstwa, choć przecież byłem w swoim czasie stałym widzem jego reportaży z cyklu „Dziwny jest ten świat”. To ten program przyniósł mu prawdziwą rozpoznawalność (wcześniej znany był jako reporter „Dziennika Telewizyjnego” i „Wiadomości”), popularność i uznanie potwierdzone wieloma nagrodami, w tym Grand Press dla dziennikarza roku 2001, Wiktora czy Telekamerę. Ale przyniósł mu również śmierć w Iraku, 7 maja 2004 roku, gdy przygotowywał kolejny odcinek (tu osoby odpowiedzialne za książkę „mylą się w zeznaniach” podając na okładce, że miał to być 43., a w rozdziale „Irak”, że 45.) swojego sztandarowego programu tworzonego od 2000 roku, który osiągał blisko 17 procent oglądalności (mimo zmian dnia, godziny, a nawet kanału, na którym był prezentowany). A dla tych, którzy tego cyklu w ogóle nie znają warto przypomnieć, iż nie był to głupawy show dla ćwierćinteligentów, ale relacje z najbardziej zapalnych rejonów świata, takich jak Czeczenia, Afganistan, Bałkany, Rwanda, Gruzja, Pakistan. Milewicz wraz z operatorami tworzył oryginalne relacje z tych miejsc, często udając się w miejsca i rozmawiając z ludźmi, do których nie dotarli dziennikarze innych telewizji. Honorata Zapaśnik rozmawia z tymi, którzy towarzyszyli mu podczas tych niebezpiecznych wypraw (m.in. z Andrzejem Wyglądałą, Jenem Naukowiczem czy Jerzym Ernstem, który towarzyszył mu wraz z Munirem Bouamranem podczas ostatniej reporterskiej wyprawy). Nie zawsze są to bałwochwalcze opinie i osądy, ale przez to książka, tracąc charakter „hagiograficzny”, zyskuje na prawdzie i autentyczności. • Autorka dociera do wielu osób, które znały Waldemara Milewicza z życia codziennego i z pracy. Na łamach jej książki, poza wspomnianymi, wypowiadają się najbliżsi dziennikarza (matka, brat, siostra, córka Monika, była żona Anna) i współpracownicy (Barbara Grad, Igor Bunda, Grzegorz Melnik, Maria Wiernikowska, Sławomira Śliwińska, Kamil Durczok, Jarosław Oleś i inni). Z ich opowieści wyłania się wyjątkowo interesujący obraz niejednoznacznej, pełnej sprzeczności osobowości, jaką był Milewicz. Bo niby z jednej strony dusza towarzystwa, ale nieprędko nawiązująca bliższe relacje, prześmiewca z oryginalnym poczuciem humoru, ale źle znoszący żarty z siebie, nieulękniony twardziel z wrażliwością na niedolę innych, uznający rodzinę za największą wartość, ale niestroniący od flirtów i romansów, z których jeden zakończył się końcem ponad dwudziestoletniego małżeństwa. Wiele sprzeczności znaleźć można także w jego relacjach z córką, jak się wydaje, prawdziwą miłością jego życia. Generalnie, co podkreśla wielu rozmówców Honoraty Zapaśnik, miał trudny charakter. A przy tym ambitny, solidny dziennikarz lubiący życie na krawędzi, oddany swojej pracy, rzetelny wobec widzów. Wierzył w swoją szczęśliwą gwiazdę i życiowy fart… • Taka dobrze napisana, obiektywna biografia Waldemarowi Milewiczowi się po prostu należała, choć mogłaby zawierać ona bogatszy materiał fotograficzny, nawet kosztem zbyt szczegółowych, rozwlekłych wspomnień operatorów współpracujących z bohaterem Honoraty Zapaśnik i cytatów z jego programów.
  • [awatar]
    kazrk5
    Stosunkowo młode, bo działające zaledwie siedem lat, Wydawnictwo Stara Szkoła rozpoczęło swoją działalność od przybliżania polskim czytelnikom współczesnej literatury czeskiej. Z czasem w jego ofercie pojawiły się pozycje reprezentujące inne gatunki: młodzieżowe, satyryczne, kryminały, horrory czy thrillery. Do tej ostatniej grupy zdaje się należeć powieść „Sprawdź, czy ktoś za Tobą nie stoi” Iny Nacht. • Piszę: zdaje się, bowiem najnowsza powieść Ilony Gniadek – Czaińskiej, ukrywającej się pod pseudonimem Ina Nacht (wcześniej wydała „Dom numer 47”), psycholożki z wykształcenia i zamiłowania, zawiera w sobie wyraźne elementy innych rodzajów powieści. Nie wiem nawet, czy w ogólnym bilansie nie biorą one góry nad wątkami kryminalnymi. Nie popełniłby wielkiego nadużycia ktoś, kto nazwałby tę powieść psychologiczno – obyczajową z wątkiem sensacyjnym. W przeciwieństwie do autorki nie jestem psychologiem, ale przynajmniej kilka zachowań bohaterów książki wydaje mi się mało prawdopodobnymi, w każdym razie nie przekonującymi. By nie zostać zhejtowanym za spojlerowanie nie będę, oczywiście, zdradzać szczegółów, powiem tylko, że moje wątpliwości dotyczą relacji zachodzących między głównymi parami bohaterów. Być może rozwianie moich zastrzeżeń (także natury „prawnej”, mówiąc w dużym uproszczeniu) nastąpi w kolejnych częściach opowieści, bowiem, jak zapowiada wydawnictwo, powieść „Sprawdź, czy ktoś za tobą nie stoi” jest zaledwie zaczątkiem „mrocznej serii z Kotliny Kłodzkiej” i już niebawem ma się ukazać kolejny tom zatytułowany „Dziewczyny nienawidzą kobiet”. Może wtedy czytelnik pozna, choćby częściowo, przyczyny określonych zachowań pani policjantki i jej służbowego partnera, dowie się, czy w ich przeszłości lub charakterze tkwi coś mrocznego, czy może jest to syndrom sztokholmski… • A tymczasem mamy rok 2018 (retrospekcje mające związek z akcją bieżącą sięgają dziesięciu, a nawet dwudziestu czterech lat). Do osady Białe położonej w Kotlinie Kłodzkiej przybywa Sonia Hoffman, tłumaczka ze swoją partnerką Kają Sowińską, malarką i rzeźbiarką (przeciwników LGBT informuję, że wątek ten nie będzie jakoś szczególnie rozwijany przez autorkę, ba, jego zakończenie może nawet niektórym posłużyć jako argument za tezą, iż homoerotyzm jest uleczalną chorobą, albo li tylko przelotną fascynacją). W odziedziczonym przez tę drugą kobietę po ciotce Łucji domu mają odpocząć od wiel­komi­ejsk­iego­ zgiełku (panie przybywają w okolice Kłodzka ze Szczecina)i rozpocząć nowy etap życia. Wkrótce Kaja wyjeżdża na targi artystyczne do Antwerpii i praktycznie nie pojawia się już w życiu Sonii (poza sporadycznymi smsami). Tymczasem tłumaczka próbuje zaadaptować się do życia na swoistym pustkowiu. Poznaje z czasem lokatorów sąsiednich trzech domów: zaniedbanego ośmiolatka Filipa Rusowskiego, staruszkę Hildę Jóźwiak i niedoszłego weterynarza Adama Rzeckiego. Pewnego dnia psy Sonii znajdują na jej posesji worek z kośćmi i biżuterią. Znalezisko znajdzie się w obszarze zainteresowań drugiej bohaterki powieści, sierżant Kariny Maj, która po znajomości otrzymuje pracę w wydziale kryminalnym policji w Kłodzku. To nie podoba się jej kolegom z wydziału, typowym samcom alfa, którzy – a zwłaszcza komisarz Aleks Grab – wyrażają wprost swoje niezadowolenie i niechęć. Aleks wyraża to w sposób… rzadko spotykany. Jednak decyduje się wspomóc koleżankę w rozwiązaniu tajemnicy worka z kośćmi. Od siebie dodam, że to rozwiązanie wydaje się tyleż zaskakujący, co naciągany. • Generalnie trudno odmówić Inie Nacht umiejętności budowania nastroju grozy, tajemniczości (poprzez między innymi opisy specyficznej aury panującej w Kotlinie Kłodzkiej, stopniowanie napięcia), co jest warunkiem sine qua non powieści aspirującej do bycia czymś na pograniczu thrillera i kryminału. I faktem jest, że już od pierwszych stron udaje się autorce wzbudzić zainteresowanie czytelnika. Jednakowoż rozwiązanie poszczególnych wątków, których kilka jest w mojej ocenie zbędnych, może wywołać rozczarowanie. Nie wspomnę już o paru niek­onse­kwen­cjac­h w opisach, bowiem przeciętny czytelnik pewnie nie zwróci na nie uwagi. Szalenie denerwujący jest natomiast styl narracji: infantylny, jakby żywcem wzięty z wypracowania klasowej kujonki zakochanej w prozie Elizy Orzeszkowej(na przykład: „Zachodzące słońce znikało powoli za horyzontem. Nurkując w zbożowym polu, ozłacało świat pocałunkiem pełni lata”); w zasadzie trudno też mówić o indy­widu­aliz­acji­ języka, choć bohaterowie reprezentują różne środowiska społeczne i zawodowe – wszyscy mówią pełnymi zdaniami zbudowanymi wedle odwiecznych reguł gramatycznych. Kto chce, niech przeczyta i przekona się sam!
  • [awatar]
    kazrk5
    Aktorka Kalina Jędrusik i pisarz Stanisław Dygat nieodmiennie lat fascynują kolejne pokolenia budząc niejednoznaczne oceny i odczucia. Stąd też kolejna książka im poświęcona autorstwa Remigiusza Grzeli ma szansę na pozyskanie licznego grona czytelników. • O Kalinie Jędrusik pisali już Piotr Gacek i Dariusz Michalski, do którego monografii sięga zresztą Remigiusz Grzela, autor literackich portretów m.in. Barbary Krafftówny, Mariana Kociniaka czy Teresy Torańskiej. W przeciwieństwie do swoich poprzedników Grzela postanowił stworzyć w jednej książce portret podwójny. Opublikowana przez krakowskie Wydawnictwo Otwarte książka „Z kim tak ci będzie źle jak ze mną? Historia Kaliny Jędrusik i Stanisława Dygata” zachęca do sięgnięcia po nią już okładką zaprojektowaną przez Elizę Luty, na której znajduje się portret bohaterów wykonany przez mistrzynię fotografii, Zofię Nasierowską, znakomicie oddający usposobienie obojga. Podobnie jak tytuł, będący cytatem z jednego z najlepszych, w mojej opinii, tekstów Wojciecha Młynarskiego, świetnie wyśpiewanego przez Jędrusik. Wydaje się, że w sposób niezwykle lapidarny oddaje ona istotę relacji łączących małżonków Dygatów. Dawali oni sobie niespotykaną swobodę także w sferze erotycznej, a jednocześnie, zwłaszcza on, byli o siebie zazdrośni, bo nie potrafili bez siebie żyć. Remigiusz Grzela pisze (w sposób kulturalny) o jej romansach m.in. z Tadeuszem Plucińskim, Wojciechem Gąssowskim, Władysławem Kowalskim; sporo miejsca poświęca jego fascynacji m.in. Urszulą Sipińską. • Ale zdecydowanie bardziej ciekawy jest obraz środowiska, w którym obracali się bohaterowie książki. Bez upiększania pokazuje stosunki panujące w świecie literatów i artystów teatru i filmu. Przez karty książki Grzeli przewijają się takie tuzy ówczesnej bohemy, jak Tadeusz Konwicki, Kazimierz Brandys, Jerzy Andrzejewski, Gustaw Holoubek, Zbigniew Cybulski i wielu innych, którzy bywali u Dygatów, prowadzących na Żoliborzu dom otwarty. O Jędrusik i Dygacie wypowiadają się niektórzy z nich oraz członkowie ich rodzin, do których autorowi udało się dotrzeć. I tu trzeba powiedzieć, że Remigiusz Grzela wykonał w tym zakresie imponującą pracę, docierając do osób, które rzadko wypowiadają się publicznie na temat innych osób (na przykład: Adrianna Godlewska, Monika Sołubianka, Hanna Banaszak). Szczególnie cenne wydają się wypowiedzi brata i siostrzeńca Kaliny Jędrusik i jej opiekunki Aleksandry Wierzbickiej. Ich wspomnienia i przemyślenia pokazują aktorkę i jej męża jako osoby artystycznie i życiowo niespełnione poprzez niedocenienie. Grzela obala też powszechne dość mniemanie, jakoby to Dygat stworzył Jędrusik jako symbol seksu, taką polską Marilyn Monroe. • Remigiusz Grzela odszedł w swojej książce od typowego dla biografii układu chronologicznego. Pierwsza część „Z kim tak ci będzie źle jak ze mną?” nosi tytuł „Akt drugi”. Dopiero potem jest akt pierwszy i trzeci. Dla urozmaicenia narracji autor buduje też pewne sytuacje dramaturgiczne, wypełnione (nie wiadomo na ile rzeczywistymi) monologami wewnętrznymi lub dialogami tytułowych bohaterów lub ich znajomych. Czasami jednak, niestety, zbyt rozbudowuje dygresje narracyjne (wplata na przykład rozbudowaną sekwencję zbrodni w willi Romana Polańskiego i Sharon Tate czy charakteryzuje Zbigniewa Cybulskiego i grane przez niego postaci bez większego, by nie powiedzieć żadnego, związku z Kaliną Jędrusik). W niezwykle skomplikowany (czytaj: zbyt drobiazgowy) sposób przedstawia genealogiczne powiązania rodzin obu głównych postaci. To wszystko rozbija potoczysty bieg opowieści o fascynującym małżeństwie aktorsko – literackim i ich życiu pod ścisłym, jak się okazuje, nadzorem służb specjalnych. Bieg ubarwiony anegdotami i dosadnym językiem, którym posługiwała się kwintesencja kobiecości, jaką niewątpliwie była Kalina Jędrusik. • Tekst biografii uzupełniony jest wkładką ze zdjęciami, indeksem postaci oraz szczegółowo opracowaną bibliografią, co stanowi dodatkowy walor tego wydawnictwa.
  • [awatar]
    kazrk5
    Wydawnictwo Czarne systematycznie w serii reportażowej publikuje portrety polskich miast. Po Białymstoku i Poznaniu Marcina Kąckiego, w sierpniu bieżącego roku ukazała się książka „Łódź. Miasto po przejściach” Wojciecha Góreckiego i Bartosza Józefiaka. • Życiorysy obu panów z miastem tym są związani w sposób metrykalno – emocjonalny. Wojciech Górecki urodził się w Łodzi i poświęcił jej wiele publikacji dziennikarskich, w tym książkę „Łódź przeżyła katharsis” z roku 1998. Potem zmienił swoje zainteresowania reporterskie, czego efektem są takie jego książki, jak „Planeta Kaukaz”, „Toast za przodków” czy „Kirgiz wraca na koń”. Zmienił też miejsce zamieszkania. Z kolei w Łodzi mieszka wciąż, urodzony w pobliskich Pabianicach, Bartosz Józefiak i to jemu książka „Łódź. Miasto po przejściach” zawdzięcza napisane specjalnie dla tej publikacji reportaże. • Książka ta bowiem stanowi w większości zbiór reportaży, których pierwodruk nastąpił w poprzednich latach m.in. w „Gazecie Wyborczej”, „Tygodniku Powszechnym”, „Życiu Warszawy” i wspomnianej już „łódzkiej” książce Góreckiego. Najstarszy z nich, „Gaz story”, pochodzi z roku 1989. Tych powstałych w ubiegłym roku jest zaledwie pięć. Może to stanowić pewne rozczarowanie dla czytelników nastawionych na najnowsze doniesienia z miasta pod wieloma względami wyjątkowego a przez to frapującego. Co bynajmniej nie oznacza, iż historyczna perspektywa, którą autorzy przedstawiają w swoich tekstach nie ma wartości. Górecki i Józefiak przypominają złote lata miasta, jego imponujący rozkwit w XIX wieku, gdy dla wielu ludzi była ona „ziemią obiecaną”. Ale reportażyści pokazują też upadek tego „polskiego Manchesteru” po ustrojowych i ekonomicznych przemianach w naszym kraju po 1989 roku. Łódź jako miasto paradoksalnie straciło na nich bardzo dużo, a wraz z nią jej mieszkańcy. Bardzo poruszające są historie wybranych ofiar tych przemian, z którymi rozmawiają autorzy książki. Dziś miasto przoduje pod względem liczby bezrobotnych, umieralności niemowląt, wskaźnika umieralności w ogóle i długości ulicznych korków. Łódź zajmuje natomiast ostatnie miejsce w kraju pod względem przyrostu naturalnego, średniego wynagrodzenia i wyposażenia mieszkań w łazienki. Te ostatnie wskaźniki powodują, że miasto się wyludnia, młodzi nie chcą tu studiować ani się osiedlać. Ci, co tu pozostają, zdają się utrwalać dość powszechną opinię o Łodzi jako „złym mieście”. Cytowany przez Góreckiego i Józefiaka reżyser Marek Koterski mówi, że dwie najgorsze rzeczy, które mu się w życiu przytrafiły, to komunizm i Łódź. A dla potwierdzenia osądu Bogusława Lindy o Łodzi jako mieście meneli, autorzy zapraszają na ulicę Włókienniczą (dawną Kamienną utrwaloną przez Agnieszkę Osiecką w piosence o kochankach z tejże ulicy), tudzież na zaplecze odnowionych w sporej części głównej arterii miasta ulicy Piotrkowskiej. Te obyczajowe fragmenty są bodaj najmocniejszą stroną książki. • Bo jest Łódź także miastem, które wykorzystało bodaj najwięcej środków unijnych na rewitalizację, wybudowało największe dworce: kolejowy (Łódź Fabryczna) i tramwajowy (tzw. „stajnia jednorożców), a niedługo będzie miała najdłuższy w Polsce tunel kolejowy; jest tu również największa fabryka zamieniona w centrum handlowo – usługowo – kulturalny (Manufaktura). Ma też miasto Hannę Zdanowską, zaangażowaną w działalność, mająca odmienić oblicze Łodzi panią prezydent. Książkę kończy reportaż Bartosza Józefiaka dokumentujący jeden dzień jej pracy. Bije z niego optymizm, co do dalszych losów miasta i jego mieszkańców; podobnym uczuciem napawają rozmowy z Anną Fornalczyk, Agatą Zysiak i Martą Madejską, dla których los rodzinnego miasta nie jest obojętnym. Pozwalają one mieć uzasadnioną nadzieję na zmianę tego smętnego obrazu miasta po przejściach przedstawionego w literackim portrecie Łodzi.
  • [awatar]
    kazrk5
    Jakub Małecki (nie mylić z Robertem, autorem powieści kryminalnych) należy do dość wąskiej grupy pisarzy, na których książki się czeka. W połowie września 2020 roku miłośnicy twórczości autora „Dygotu” otrzymali jego nową powieść zatytułowaną „Saturnin”. • Jej ukazanie zapowiadał wielokrotnie sam Jakub Małecki w licznych spotkaniach on line, w których uczestniczył w pierwszym okresie pandemii. Sprytnie unikał przy tym odpowiedzi na pytania mogące zdradzić choćby w zarysie zarys fabuły, a także strukturę kompozycyjną powieści. Zdradzał jedynie tytuł, który stanowi imię męskie, rzadko spotykane, dziwne i nielubiane przez jedną z dwóch postaci je noszących. Wyjaśnienie okoliczności jego otrzymania przez młodszego z mężczyzn, 30 – letniego Saturnina Markiewicza, stanowi tylko jeden, choć nie najważniejszy, wątek powieści Małeckiego. Dużo istotniejszy i bardziej fascynujący jest wątek dziadka Tadeusza i jego siostry Ireny. Wątek oparty zresztą na autentycznej historii członków rodziny pisarza. Już we wcześniejszych książkach Jakub Małecki czerpał z losów swoich przodków, jednak „Saturnin” jest powieścią zdaje się w największym stopniu biograficzną, co przyznaje w posłowiu autor wyznając, iż jest jednym z ośmiu wnuków jednej z wiodących bohaterek. Sam Saturnin zresztą ma przynajmniej kilka cech tożsamych z pisarzem. Podobnie jak on uprawia trójbój siłowy i przepada za słodyczami. • Jakub Małecki nie byłby pisarzem – artystą, gdyby opowieść inspirowaną historią rodzinną przedstawił w sposób epicki, jaki znamy z historii literatury nie tylko rodzimej. W rozmowie z Michałem Nogasiem autor nazywa ją historią alternatywną, w której „coś jest nie tak”. Nietypowy, do pewnego stopnia nowatorski, jest też udział trzech narratorów, z których jeden… nie żyje. Umożliwia to spojrzenie na sięgającą lat wojny historię z różnych punktów widzenia, czyniąc ją pełniejszą i bardziej pasjonującą, mimo iż nie obfituje ona w nadmiar wydarzeń. Ten pozorny brak rekompensuje, jak zwykle u Małeckiego, obecność nietuzinkowych postaci, czasami dziwnych, niekiedy śmiesznych, często „połamanych” przez życie. • „Saturnin” to w podstawowej swojej warstwie o powieść niezwykłej relacji bratersko – siostrzanej, ale także opowieść o odrzuceniu, wywołującym poczucie winy, niską samoocenę i o ogromnej potrzebie akceptacji, miłości. A w tle mamy magiczny świat, tajemniczą rzeczywistość wywołaną pomyłką na… bilecie autobusowym niezwykle umiejętnie i wciągająco opisany przez mistrza „realizmu magicznego”, Jakuba Małeckiego.
Planowane i pożądane pozycje
Brak pozycji
Nikt jeszcze nie obserwuje bloga tego czytelnika.
KrakowCzyta.pl to portal, którego sercem jest olbrzymi katalog biblioteczny, zawierający setki tysięcy książek zgromadzonych w krakowskich bibliotekach miejskich. To miejsce promocji wydarzeń literackich i integracji społeczności skupionej wokół działań czytelniczych. Miejsce, w którym możemy szukać, rezerwować, recenzować, polecać i oceniać książki.

To społeczność ludzi, którzy kochają czytać i dyskutować o literaturze.
W hali odlotów Międ­zyna­rodo­wego­ Portu Lotniczego im. Jana Pawła II Kraków-Balice został uruchomiony biblioteczny regał – Airport Library! To kolejny wspólny projekt z Centrum Edukacji Lotniczej (CEL) Kraków Airport! Airport Library, czyli Odlotowa Biblioteka to bezpłatny samoobsługowy regał, z którego mogą korzystać pasażerowie oczekujący na lot. Można znaleźć na nim książki dla dzieci oraz dorosłych w wersji polskiej oraz obcojęzycznej. Udostępnione dzieła należy odłożyć na półki biblioteczki przed odlotem. • Książki na ten cel przekazała Biblioteka Kraków oraz krakowskie konsulaty, współpracujące z Instytutem Kultury Willa Decjusza nad Wielokulturową Biblioteką dla krakowian. • Konsulaty, które przekazały książki na regał Airport Library: Konsulat Generalny Węgier w Krakowie, Konsulat Generalny Republiki Federalnej Niemiec w Krakowie, Konsulat Republiki Indonezji w Krakowie, Konsulat Generalny USA w Krakowie, Konsulat Generalny Republiki Słowackiej w Krakowie oraz Konsulat Królestwa Hiszpanii w Krakowie. • Airport Library to kolejny wspólny projekt Centrum Edukacji Lotniczej (CEL) Kraków Airport i Biblioteki Kraków. Obie instytucje rozpoczęły współpracę w maju 2022 roku, podczas Święta Rodziny Krakowskiej. W czerwcu w CEL została otworzona stała biblioteczka o tematyce podróżniczej „Odlotowa biblioteka” działająca na zasadzie book­cros­sing­owej­. Od lipca w filiach Biblioteki Kraków rozp­owsz­echn­iane­ są egzemplarze kwartalnika „Airside” wydawanego przez CEL Kraków Airport.
foo