Strona domowa użytkownika
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
W książkach napisanych "dla rozrywki" szukam rozrywki, w książkach naukowych - naukowej wiedzy, w literaturze faktu - faktów, etc. W żadnych nie toleruję nudy, nieudolności, autoprezentacji walorów intelektualnych autora. Tyle!
Najnowsze recenzje
-
Jedno jest pewne - tej książki nie da się przeczytać bez dużego skupienia nad przebiegiem zdarzeń i nadążania nad ich nieprzewidywalnymi konsekwencjami. To zarazem jej plus i minus. Bywa ciężko, ale nieco anormalny, groteskowy świat wykreowany przez Akunina wciąga (jak zwykle). • Tajemnicze morderstwo (a właściwie dwa) na pokładzie parowca to tylko przygrywka. Akcja rozciągnie się od podnóża Uralu do Jerozolimy a nawet do odbudowującej się Sodomy. Zaangażuje nieustraszoną siostrę Pelagię vel Polinę Lisycynę,o mało nie wykończy zawałem serca jej duchowego ojca, włodykę Mitrofaniusza, pochłonie też bez reszty śledczego Matwieja Berdyczowskiego - radcę stanu i prokuratora w jednym. Scena zapełni się dziwnymi, często niebezpiecznymi typami, a całość nabierze cech niewyobrażalnego spisku z fałszywym prorokiem Manujłą, zagrażającym całemu chrześcijaństwu.
-
Nie spotkamy tu ani sędziwej znawczyni ludzkiej natury - Jane Marple, ani Herkulesa Poirot'a, perfekcyjnego użytkownika szarych komórek. Śledztwo poprowadzą kompletni amatorzy, znający się od lat dziecinnych lady Frankie Derwent i Bobby Jones. • A wszystko rozpoczyna się od przypadkowego natrafienia na dogorywającego mężczyznę, śmiertelnie rannego w wyniku upadku ze skały. Okoliczności tragedii są jasne, ale jak na Christie przystało - szybko przekonujemy się, że jest dokładnie odwrotnie. • Zagadka mało wymyślna, nieco przekombinowana, co nie zmniejsza przyjemności czytania.
-
Jako wielbiciel Akunina mogę sobie pokręcić nosem nad którąś z jego powieści, bo wielbicielem być i tak nie przestanę. A powód jest - jego tytuł to "Pelagia i biały buldog". • Wątek kryminalny mocny, rozpoczęty od dziwacznych zabójstw... psów. A potem robi się straszniej. Watek jak zwykle ukryty pod warstwą obyczajowo-historyczno-filozoficzną. Tym razem warstwa jest tak gruba, że aż miejscami nie do zniesienia. Włodyka Mitrofaniusz - obecny. Tajna agentka, siostra Pelagia - obecna. I to jest najważniejsze. • Ale powieść, miejscami lekko eksperymentalna w formie, raczej do w pełni udanych nie należy.
-
Czasem powieść rozpoczyna się od nadgryzienia wielu wątków nie mających ze sobą z pozoru nic wspólnego. Chaos, z którego wyłania się jakaś spójna historia lub intryga. Ta chaotyczna część napisana jest jednak w tak sprawny sposób, że wciąga a przez skórę czuć zbliżającą się przyjemność odkrywania interesujących zdarzeń, tajemnic, niespodzianek. • W "Nocnym recepcjoniście" mamy chaos - ale w gatunku niezdolnym by mnie wciągnąć. Postanowiłem zastosować mój "miernik piątej części" - czytam do jednej piątej całości (w tym przypadku to było około 120 stron) i albo kontynuuję, albo kończę. Przeczytałem-przemęczyłem i nic. Koniec, strata czasu. • Ta powieść ma strukturę ścinków z niszczarki dokumentów wymieszanych z sianem. Masa dodatkowo jest spryskana farbką doskonałego samopoczucia autora na temat swojego talentu. Drętwo, bez śladu polotu. O tym, że nudno już nie wspomnę.
-
Prawdziwa literacka uczta. • Radca kolegialny Erast Pietrowicz Fandorin, wraz ze swym niezwykłym pomocnikiem Sibatą Masahiro, zostali wrzuceni przez swojego stwórcę (czyli Akunina) kolejno w wir śledztw i afer, a każdy przypadek przypomina a to opowieść Agaty Christie, a to Georgesa Simenona, a to Edgara A. Poe. Znajdzie się też opowieść w stylu Maurice'a Leblanca, Arthura C. Doyl'a, nawet Umberto Eco. • Wspaniała zabawa dla wielbicieli kryminałów, a i pewnie sam Akunin świetnie się bawił pisząc ten zbiór. Szczytem wszystkiego (w najlepszym rozumieniu) jest historia z pewną diabelską machiną, w której genialny detektyw Fandorin staje ramię w ramię z... Sherlockiem Holmes'em, przeciwko Arsenowi Lupin.