Strona domowa użytkownika
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
W książkach napisanych "dla rozrywki" szukam rozrywki, w książkach naukowych - naukowej wiedzy, w literaturze faktu - faktów, etc. W żadnych nie toleruję nudy, nieudolności, autoprezentacji walorów intelektualnych autora. Tyle!
Najnowsze recenzje
-
Unikalny program podróży w czasie, uwalniający mechanizm przenoszenia się w tymże wymiarze zbliżony do działania wahadła, daje dwójce braci bliźniaków okazję do wędrowania w przeszłość i przyszłość. Od maleńkich, do niewyobrażalnie dużych odległości czasowych. • Nie ma tu upiorów, duchów, demonów, ale za tymi skokami w czasie kryje się masa zupełnie nowych pytań, na które nie da się odpowiedzieć pozostając w ciasnocie ludzkiej logiki i praw fizyki. • Pomysł ciekawy, forma podania go łatwa do przyswojenia, książka trzyma nie w napięciu, ale w zaciekawieniu. Cała opowieść urywa się jednak niespodziewanie bez żadnego momentu kulminacyjnego - i to jest sprytne ze strony autora. Ale czegoś brakuje... • Smaczny, atrakcyjnie wyglądający i zaskakujący w smaku, ale trochę nieprzyprawiony stek z dobrej wołowiny.
-
Początkowo zapowiada się na taki sobie kryminał - ani świetny, ani zły. Potem jest już tylko gorzej. Fabuła, która zdycha, próby zalepienia dziur nonsensownymi opisami zachowań, gestów, a nawet zasad działania karabinka (nie maszynowego, tylko alpinistycznego), narracja jak z opowiadań gimnazjalnych pierwszoklasistów, no i spleśniała, nie przypominająca niczego wisienka na tym niejadalnym torcie - wyjaśnienie kto zabił i jakie kierowały nim motywy (to jest prawdziwy przebój). • Myślę, że powieść byłaby tylko słaba, a nie beznadziejna, gdyby autor przynajmniej nie podawał żenującego rozwiązania zagadki, lecz zamilkł udając, że umarł i nie dokończył dzieła.
-
Prowincjonalna wyobraźnia, prowincjonalny thriller, prowincjonalny styl. Nie czytałem "Kodu da Vinci", ale jeśli poziom powieści był taki sam, to wielkie i gromkie brawa dla reżysera filmu za cudotwórstwo (Ron Howard), bo film był bardzo dobry. Ciekawe, jak wyjdzie ekranizacja "Inferno", bo o ile mi wiadomo, film już jest i czeka na premierę. • Ilość nie mających nic (lub prawie nic) wspólnego z fabułą powieści wtrąceń historyczno-architektoniczno-jakichś tam, jest straszna. Wizje i gadżety jak ze Smerfów. Zakończenie niby wielkie "uffff..." - ulga, że to już! • Tort z kuchenki mikrofalowej, z obfitą zawartością barwników spożywczych i glutaminianu sodu. Tego sztucznego, nie z wodorostów.
-
Włamanie do bazy rakietowej, pomysłowa ucieczka drobnego przestępcy z półotwartego więzienia, cień winy za spowodowanie śmiertelnego wypadku drogowego rzucony na syna szanowanego policjanta. • Niepowiązane wydarzenia, stanowią logiczną całość, do czego mozolnie pokonując rozmaite przeszkody dochodzi powoli, lecz konsekwentnie ojciec wspomnianego chłopaka, detektyw Stone. • Powieść nie rzuca na kolana, ale dobrze się ją czyta. Mimo wszystkich mankamentów. • Hamburger z przyzwoitą wołowiną.
-
Herkules Poirot zastanawia się nad pochodzeniem swojego imienia oraz nad przejściem na emeryturę. W efekcie wpada na pomysł, by zwieńczyć swoją karierę wykonaniem (wzorem mitologicznego imiennika) dwunastu „prac”, czyli rozwiązaniem dwunastu zagadek. Dzięki temu mamy zbiór „mini-kryminałów”, mniej lub bardziej sprytnie wymyślonych przez autorkę. Prawdziwy koktajl - porwanie pekińczyka, kradzieże dzieł sztuki, afera polityczna, etc. Niektóre opowieści okraszone gustownym morałem. • Jak na koktajl przystało, dobre to o każdej porze dla poprawy nastroju, choć najeść się nim trudno.