Strona domowa użytkownika
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Najnowsze recenzje
-
Powieść absolutnie miażdżąca umysł. Dawno już nie odnalazłam tak obszernej analizy wiary w tak stosunkowo krótkim tekście, bo łącznie ze wstępem i posłowiem, licząca zaledwie 171 stron. Shusaku Endo nie czyni elaboratów, wyolbrzymień, przesądnych upiększeń. Dostajemy się chińskim statkiem do ogarniętej polowaniami na chrześcijan Japonii siedemnastego wieku razem z portugalskimi jezuitami Rodrigo i Garupe, którzy choć entuzjastycznie nastawieni do pracy misjonarskiej oraz poszukiwań zaginionego wcześniej ojca Perreyry, który podobno wyrzekł się wiary, nie pozostawiają sobie złudzeń odnośnie tego jak mogą zakończyć swoje życie na tej, jak mówią, pogańskiej ziemi. Książka w sposób mistrzowski opisuje podróż duchową ojca Rodrigo, genialnie porównując jego drogę z ostateczną drogą Jezusa - każdy zakamarek jego świadomości, wątpliwości, pytań, błądzenia, odnalezienia - przed czytelnikiem nic nie zostaje ukryte i może dlatego książka jest tak poniekąd niewygodna, niekomfortowa, wręcz uparta w odbiorze, ale - o ile to możliwe - w tym dobrym sensie. W tym aktualnym wygodnym świecie bycie miażdżonym raz po raz bodźcami, przed którymi chcemy uciec jest już tak rzadko spotykane, a jednak tak potrzebne. Bardzo szybko nasz umysł rwie się do oceny postępowania głównych bohaterów, ale książka wyciąga nas ze strefy komfortu i woła: przemyśl to, zastanów się! A przede wszystkim pyta: co byś zrobił na ich miejscu? Nie wiem i ty też nie wiesz.
-
Bardzo cenna pozycja o japońskich lotnikach z perspektywy 20-letniego studenta Ryuji Nagatsuki, który w 1944 roku zostaje powołany do służby wojskowej. Niestety ciężko przebić się przez przerwsze kilkadziesiąt stron książki z uwagi na sposób prowadzenia fabuły, gdzie autor właściwie wplata całą historię udziału Japonii w drugiej wojnie światowej w rozmowy studentów, nie jest również proste wejść w to specyficzne tłumaczenie, przeniesione, nieraz mam wrażenie nieco niedbale, z języka francuskiego na polski. Jednak kiedy główny bohater przenosi się do szkoły lotniczej, wtedy nareszcie dowiadujemy się nieco więcej o nim nieco więcej, o jego rodzinie, znajomych, marzeniach. Co ciekawe, Ryuji Nakatsuka wspomina o innych autorach książek o kamikadze, którzy powielają fałszywe stereotypy, a którzy nie brali w tym udziału, co tylko podkreśla jakim mitem od początku otoczona była ta tematyka. Autor, co pewnie nie jest takie zaskakujące zważywszy na to, iż studiował literaturę francuską, wielokrotnie debatuje i filozofuje na temat wojny, honoru, miłości do ojczyzny, przedstawia obraz pełen sprzeczności, jak to sam często podkreśla, Nagatsuki-studenta i Nagatsuki-żołnierza. Interesujące są również postacie z tła jego historii, koledzy, rodzina przełożeni, wplątani na zawsze w machinę wojny. Każdy z nas wydaje się zawsze taki pewny swoich poglądów, przekonań, rzadko kiedy poddaje je w wątpliwość. Ryuji Nagatsuka był jedną z takich osób, a mimo to seria zdarzeń i wypadków, sprawiła, że zaczął to kwestionować i zmienił swoje przeznaczenie.
-
Książkę przeczytałam po obejrzeniu filmu i jestem zaskoczona iloma dodatkowymi wątkami mnie na nowo zaciekawiła, choć ogół fabuły i zakończenie już znałam. Ciekawy sposób ukazania południa ze strony dusznych, ciasnych, nieklimatyzowanych kulis. Całe szczęście, że książka nie ukazała się aktualnie, ponieważ główna bohaterka Skeeter byłaby kolejną rozwrzeszczaną nienawidzącą mężczyzn boss bitch, a tymczasem podoba mi się jej otwartość na nowe, jak pomysł na książkę, brak chęci na podążanie utartymi schematami - z poszanowaniem starego, jak jej rodzina, dom, dawna piastunka. Można nie móc znieść swojego miejsca zamieszkania, a jednocześnie kochać swój dom. Żyć z ludźmi od urodzenia, a ich nie rozumieć. Świetnie też ukazana jest postać Celii, aż żałuję, że ten wątek nie był bardziej rozbudowany, chętnie przeczytałabym poszerzoną wersję w jakimś spin-offie. Ten, kto nie pasuje do pozostałych ma zostać w swoim szeregu, niezależnie od jego koloru skóry, awansu społecznego czy wżenienia się. Wydaje się, że taką dewizą życiową posługuje się Hilly, brzmi jak czarny charakter, ale czy takim jest? Absolutnie nie, to z krwi i kości nasz sąsiad, szef, członek rodziny. Uważamy, że ktoś jest cudowną osobą, a jest potworem niszczącym innych jak Hilly. Myślimy, że ktoś jest banalny i mało interesujący, a wiele ryzykuje dla bliskich osób i ma wielkie pokłady empatii jak Lou Anne. Konkludując, pomimo prawie 600 stron, książkę czyta się łatwo, pomimo niestety trafiających się literówek i przedziwnych kwiatków w tłumaczeniu, choć zakładam, że ciężko dokładnie przetłumaczyć akcenty i lokalne gwary. Warto przeczytać, zastanowić się i trochę podumać nad własną życiową hipokryzją, czy warto iść tą ścieżką czy może zboczyć jakąś niepozorną, ale bardziej u celu tej drogi satysfakcjonującą.
-
Będąc w ciągu czytania powieści japońskich autorów, 'O kocie, który ratował książki' podobało mi się bardziej niż oblegana do bólu 'Zanim wystygnie kawa'. Nie szukajmy w książce Sosuke Natsukawy logiki ani jakiejś zborności, bo nie jest to tutaj kompletnie istotne. Ale fantazyjne, wręcz bajkowe elementy, czyste emocje - to dodaje książce ciepła i uroku. Autor nie sili się na szczegółowe objaśnianie, nie spieszy się, pozwala niejako czytelnikowi samemu dotrzeć do istotnych wniosków. Przyjemna jest również postać głównego bohatera Rintaro - piękna wewnętrzna przemiana, na którą się decyduje to powiew świeżości w raczej przewidywalnych, podobnych tego typu historiach. Interesującym bohaterem zbiorowym są także tytułowe książki, które nadają ton każdemu z poszczególnych rozdziałów. A gdybym w przyszłości pokusiła się kiedykolwiek o drugiego kota, z pewnością nazwę go Tora.
-
Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, czy to przez zbyt powszechną dostępność, czy to przez uprzedzenia, jak piękne są polskie pieśni religijne i jakie piękno wyrażają w swoich chorałach już od kilkuset lat, co jest wielkim i nieodłącznym fragmentem polskiej historii. Słuchając ich, czas zwalnia przy oddawaniu się kontemplacji, a proste słowa w niesamowity sposób przybliżają do Boga.