Strona domowa użytkownika
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Najnowsze recenzje
-
Bodajże najbardziej wygórowane muzycznie bajki, których słuchałam z winyli. Słuchając mialam wrażenie wyższego poziomu muzycznego opowiadania fabuły, a piosenki nie były z serii tych, które każdy aktor może zaśpiewać. Raczej dla starszych dzieci i dla koneserów, co tylko podkreśla dopieszczenie utworów i reżyserii przez ekipę.
-
Plastusiowy Pamiętnik to dla mnie więcej niż po prostu książka - to była pierwsza książka, którą samodzielnie przeczytałam jako dziecko i z której dowiedziałam się o tym jak wesoło może być w piórniku. Po wersję muzyczną sięgnęłam z obawą czy sprosta moim wygórowanym oczekiwaniom, ale okazało się, że reżyserowi i aktorom udało się przenieść książkowy kameralny i ciepły klimat Plastusiowej Paczki. Piosenki są naprawdę urocze i świetnie oddają ducha przygód Plastusia. Irena Kwiatkowska jako Plastuś brzmi właśnie jak on - niewinnie, ale i czasami zadziornie. Z resztą głosy wszystkich przyborów szkolnych i uczniów są bardzo charakterystyczne, z wyszczególniemiem Macieja Damięckiego, który świetnie się spisał jako łobuz Witek.
-
Świetna muzyczna interpretacja Czerwonego Kapturka i wyróżniająca się genialna rola Władysława Hańczy jako Wilka. Nie każdy zwraca uwagę na muzyczno-dubbingowe dokonania aktorów poza filmem, a takie bajki muzyczne pełne są naprawdę zaskakujących i przyjemnych smaczków, które cieszą ucho do dziś mimo sporego upływu czasu od ich nagrania.
-
Niezwykle urocza muzyczna interpretacja klasycznej bajki o Kopciuszku, mimo ponad 60 lat od wydania na winylu bardzo przyjemna w odbiorze, a piosenki wpadają w ucho. Ciekawostką są drobne zmiany w treści bajki, które wyróżniają wersję muzyczną od innych. Wisienką na torcie jest użyczenie głosu Sąsiadce/Wróżce przez przedwojenną gwiazdę filmową Elżbietę Barszczewską, która po drugiej wojnie światowej udzielała się już tylko w teatrze - usłyszeć jej głos poza filmem było bardzo miłą niespodzianką.
-
Chciałam rozerwać się jakąś lekką lekturą tudzież reportażem - choć to chyba za duże słowo - i poniekąd tak się stało. Kazutaka Sasaki prezentuje nam przedstawienie Polski i Polaków z perspektywy turysty z Japonii, który bez jakiegokolwiek przygotowania, a właściwie z przypadku trafia z Berlina do Poznania. Muszę przyznać, że książkę przeczytałam bardzo szybko, ale to chyba z powodu małej ilości właściwej treści niewspółmiernej do 235 stron zawartości. Książka jest zabawna przedstawiając zderzenie różnych kultur i tradycji, choć nieco nieporadny sposób pisania autora w języku polskim może przeszkadzać w odbiorze całości. Nawet czytając poszczególne wątki jego historii, zastanawiałam się czy miał naprawdę wyjątkowe szczęście co do uczciwości i życzliwości prawie każdej napotkanej osoby czy to już bardzo fantazyjna, żeby nie powiedzieć mangowa historia o tym, że autor zawsze spotyka pomocne osoby, a kiedy kończą mu się pieniądze od razu znajduje pracę i przygoda trwa dalej. Na pewno moim zaskoczeniem była wszechobecna ironia i sarkazm Kazu, a już na pewno jego ekstrawertyczna i naprawdę godna podziwu umiejętność zjednywania sobie ludzi, których dopiero co poznał. Kończąc książkę zastanawiałam się co się z nim dzieje i co u niego słychać, czy mieszka w Japonii, czy dalej jest 'Japończykiem w Polsce', a może patrzy teraz na wydaną 7 lat temu książkę jako egzotyczny element swojej młodości? Ciekawe...