Strona domowa użytkownika
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Najnowsze recenzje
-
Książka mnie rozczarowała. W sumie sama nie jestem pewna, czego dokładnie się po niej spodziewałam, ale na pewno czegoś więcej. Kilka dni temu słuchałam podcastu w którym gościem była pani Simonienko - pięknie i z ogromną pasją opowiadała o swojej pracy z ludźmi i w terenie, być może to podniosło poprzeczkę. • Książka jest ładnie wydana, ale przy dużej objętości - mało w niej treści. W zasadzie praktyczne i nowe/ciekawe informacje można by streścić na kilku stronach i wydać w formie broszurki; pozostałe kartki to - dosłownie - strata lasu który zużyto do wyprodukowania papieru. Do przeczytania w jeden wieczór. Sporo lania wody, powtórzeń, opisów czym różni się las latem od lasu zimą i że warto się wtedy ubrać nieco inaczej na spacer - takie trochę to infantylne. Skierowane do małego dziecka albo do osoby która nigdy w życiu nie wyszła z betonu i nie postawiła nogi na trawie. • Z przykrością podsumowują swoje spostrzeżenia stwierdzeniem że książka najwyraźniej została wydana na potrzeby aktualnej mody - bo są i karty i inne gadżety, to czego nie książka. Samej terapii lasem absolutnie nie neguję, wręcz instynktownie stosują ją odkąd pamiętam (tylko wtedy nie miała takiej zgrabnej nazwy), ale obudowanie tego procesu w taką ilość treści - no nie bardzo. Jeśli ktoś choć parę razy w życiu był w lesie to raczej wiele nowego się nie dowie z tej pozycji.
-
Trudno ocenić - bo czy ocenia się książkę, czy opisywaną postać? Nie wiem, na ile w niej prawdy, ale z relacji autorki wyłania się rozkapryszona, niezdecydowana, nijaka postać jakby nie było - genialnej pani naukowiec. Tylko dlaczego całość przypomina kiepski romans i czyta się męcząco? Może pani Skłodowska taka była, a może to nieudolność pisarki. Trudno wysądować.
-
Mocno się na tej książce zawiodłam. Latem lubię poczytać coś lekkiego, o podróżach i inności, a "Dom na Zanzibarze" z piękną okładką i egzotyką w tytule wydawał się być miłą odmianą od zalewu opowieści rodem z Toskanii i Prowansji. • Niestety autorka nie sprostała zadaniu. Na początku dałam się złapać "na Afrykę", bo może się rozkręci, ale dobrnęłam tylko do 3/4 książki. Z treści wyłania się nie spodziewana gotowa na przygodę Podróżniczka, a jęcząca, wydelikacona turystka. Mimo 10 lat marzeń o domu w Afryce jest na to totalnie nieprzygotowana, nie zna realiów, wszystko ją dziwi i denerwuje, a najbardziej to że lokalesi nie rozumieją, co do nich mówi w obcym dla nich języku. Rozkapryszoną księżniczkę denerwuje leniwy ogrodnik, gosposia która źle zmywa za nią naczynia. Niewiele dowiedziałam się o tym odległym zakątku, wiem za to, ile razy autorka brała prysznic podczas wypraw, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie. Bardzo kiepski ni to reportaż, ni pamiętnik...
-
Książka pomiędzy "niezłą" a "świetną". Treścią i okresem opisywanych zdarzeń, bardzo ciekawym, wykracza poza niezłość", do oceny "świetnej" brakuje jej jednak pewnej, hm... rzutkości. Nie jest łatwa do czytania z racji naszpikowania faktami, imionami, datami, które przeplatają się w czasie, nie zawsze chronologicznie. Rodzi to poczucie chaosu zwłaszcza przy odłożeniu książki na kilka dni i próbie "wskoczenia" w nią ponownie - nie jest to typowa powieść. Niemniej budzi wielki szacunek dla opisywanej postaci.
-
Również jestem na etapie "arabskich" książek. Książka z racji treści bardzo wciągająca, a do tego całkiem nieźle napisana.