Strona domowa użytkownika
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Zawiera informacje, galerię zdjęć, blog oraz wejście do zbiorów.
Miejska Biblioteka Publiczna im. Jana Pawła II w Opolu
Rodzaj: | Biblioteki publiczne |
---|---|
Telefon: | +48 77 454 80 30 |
Województwo: | opolskie |
Adres: |
Minorytów 4 45-017 Opole |
E-mail: | sekretariat@mbp.opole.pl |
Biblioteka Główna
Poniedziałek 12:00 – 19:30
Wtorek 09:00 – 19:30
Środa 09:00 – 19:30
Czwartek 09:00 – 19:30
Piątek 09:00 – 19:30
Sobota 09:00 – 15:00
Najnowsze recenzje
-
To powieść naprawdę niezwykła. Niejednoznaczna, ponad ramami gatunkowymi, wymykająca się wszelkim próbom zamknięcia jej w krótkim i treściwym opisie; to po prostu niemożliwe, by tak bogatą w treść i gęstą od metatekstualności historię zamknąć w kilku zdaniach. Spróbujmy jednak choć pokrótce zarysować linię fabularną, która jednak nie jest tu najważniejsza (chociaż o tym za chwilę): poturbowany przez los weteran wojenny postanawia zgłębić fascynację ojca pradawnym lasem nieopodal rodzinnej posiadłości. Odkrywa w nim więcej tajemnic, niż mógłby się spodziewać. Sam las jest alegorią rozważań, w które wpada człowiek próbujący zmierzyć się z genezami mitów, losów człowieka, historii i pochodzenia legend, podań i klechd. Czy to człowiek tworzy mity próbując uzasadnić coś, czego nie potrafi objąć umysłem? A może to mity tworzą człowieka, wplątując go w schematy myślowe, z których do końca życia już się nie wyzwoli? Wszystkie te filozoficzne zagadnienia są osadzone w konwencji dobrej powieści przygodowej, którą czyta się z zapartym tchem, mimo że nie chce się jej kończyć i poświęcić jej jeszcze kilka wieczorów, by na spokojnie móc rozważać poruszane w niej tematy.
-
Dziś napiszemy o czymś nietypowym. Mianowicie: o tomiku poezji. Tymon Feusette to opolski poeta; student, który nie odnajdywał się w otaczającym go świecie, a jedyną bramą, przez którą mógł oglądać rzeczywistość z zastosowaniem własnego filtra, była jego poezja, którą tworzył na marginesach zeszytów lub walających się po jego biurku luźnych kartkach. Dla Tymona, niestety, życie szybko stało się na tyle skomplikowane i nieprzejawiające nadziei na przyszłość, że postanowił je zakończyć. Zostały jednak wiersze, które wydano w pośmiertnym tomiku poetyckim zatytułowanym „spadam stąd” i jest to dzieło przejmujące. Szczerość i bezpośredniość poezji Feusette’a ujmują, a jednocześnie skłaniają do refleksji i wzmagają poczucie niepokoju. Autor opowiada bowiem o zjawiskach i sytuacjach tak codziennych i – wydawałoby się – nie mających w sobie nic wyjątkowego, że prawdopodobnie nie przyszłoby nawet nam na myśl, by się nad nimi pochylać. Tymon udowadnia tym jednak, że był prawdziwie nietuzinkową osobistością i życie nie było dla niego koszmarem tylko labiryntem, z którego nie udało mu się znaleźć wyjścia. A „spadam stąd” jest jednym wielkim strumieniem świadomości, który wypływał z jego duszy podczas tego wewnętrznego zagubienia.
-
O tym, że King jest – nomen omen – królem horroru, nikogo nie trzeba przekonywać. Każdy z nas z pewnością słyszało kiedyś jego nazwisko i jednoznacznie kojarzy je z literacką grozą. A to niemała krzywda dla tego wszechstronnego autora, mimo że omawiana dziś powieść z pewnością do tego gatunku się zalicza. To jedna z klasycznych historii, która na zawsze wpoiła nam mit wampira, który boi się słonecznego światła, pije krew, śpi w trumnie, a zabić go może tylko wbity w serce osinowy kołek. Oczywiście, 100 lat temu do literatury wprowadził to Bram Stoker, ale po latach to właśnie „Miasteczko Salem” broni się o wiele lepiej z literackiego punktu widzenia, głównie dlatego, że King to pisarz – nie waham się użyć tego słowa – wybitny. Poznajemy tu społeczność miasteczka Jeruzalem, a także kilkoro bohaterów, do których czujemy sympatię lub wręcz przeciwnie; jednak nigdy nie są nam obojętni. Przede wszystkim – to fascynująca historia, od której nie sposób się oderwać, mimo że czasem opisywane w niej sceny mogą przyprawić nas o gęsią skórkę.
-
Jeśli myśleliście, że tylko Dan Brown potrafi napisać dynamiczny, trzymający w napięciu thriller z nieoczywistymi zwrotami akcji, zagadkami osadzonymi w historii i wielką stawką, to byliście w błędzie! Wśród autorów piszących książki tego typu znajduje się także James Rollins i jego bezbłędny cykl Sigma, który na dziś liczy już 15 tomów! Spokojnie, można je czytać bez znajomości poprzednich części; z tego względu z pełną odpowiedzialnością polecamy Wam dziś tom czwarty – „Wirus Judasza”. Tajemniczy wirus atakuje bakterie, co grozi zdziesiątkowaniem populacji, a jedyną szansą na zaradzenie zarazie jest odszyfrowanie wiadomości powstałej w pradawnym języku, który powstał przed pierwszym znanym ludzkości językiem starożytnego Egiptu! Zapewniamy, że emocji podczas lektury nie zabraknie. Ostrzegamy jednak, że koniecznym może okazać się zarwanie nocki, by ukoić zszargane nerwy!
-
Poezja sumiennie pielęgnowanego rozczarowania sprawami doczesnymi, rynkiem pracy, ludźmi naokoło, sobą samą, światem bez alternatyw dla wrażliwych i cokolwiek bardziej myślących, w końcu wszystkim po kolei. Poezja punktująca hipokryzję elit, schizofrenię rządzących, małpi rozum klientów, brak perspektyw dla chronicznych depresantów. „Czeka mnie wielki dzień, otwarty na oścież jak okno. Otwarte okno, które / nie jest żadną szansą”. W tym świecie bieda nie uszlachetnia a życie w kłamstwie wcale nie jest znośniejsze. Nienawiść kolportuje krew z każdym ruchem mięśni – w tym najszybciej do serca. Wiersz-zamiennik zastępujący nieciekawą rzeczywistość. I wiersze dziejące się jak widzenie: przez szybę, z balkonu, w tłumie. Poezja będąca szansą na dystans wobec tego, co deprymuje, uwiera, znosi w ruderalne kąty. To poezja o kaprysach losu, które są równie beznadziejne jak foldery upadających biur podróży. Sporo wierszy dzieje się w przesmyku – między projekcją senną, a trzeźwym oglądem konieczności na które nie ma rady. Te poetyckie fantasmagorie mają geometryczne obrysy i zdradzają malarski temperament – słabość do kreski i linii. Jesteś cały czas w tłumie ludzi, ale bliskość z nimi wcale nie powoduje, że nie jesteś daleko od nich. I to zdanie spoczywające na wersach: spiąć to wszystko w jedną tożsamość, ulepić ją z gliny wypalanej w tych wszystkich piecach, których dym pomazał horyzont nieczytelnym bazgrołem. Poetka wyznaje, że śpiewa hymny zatrzaśniętych drzwi, zrolowanego tynku, opadającej z zawiasów rdzy. Wiersz pomaga jej w odejściu od tego, co nieznośnie każe o sobie pamiętać: obowiązki, praca, toksyczne relacje. Poezja obniżonego nastroju, lękowych epizodów, afektywnych biegunów. Poruszamy się z centrum do centrum. Z miejskiego w miejski. Zawsze ktoś kopsnie szluga, znajdzie się jakiś całodobowy. Wystarczy mieć w głowie zimną klatkę schodową i nie zrażać się sikami, śmieciami, szybkimi krokami. • Odłożyłam telefon • Dzień znowu wali się na mnie całym swoim ciężarem • Z radością mu się poddaję • Otwiera się jakieś okno • Za oknem jest pejzaż: • Fioletowe wzgórza • Poprzeczna skarpa • I jakby dogasające ognisko • To mój obraz • Powiększony, wydrukowany i powieszony za oknem • Nie do końca zasłania widok • Na dole został prześwit • Wąski pasek ulicy • Po której jeżdżą pojebane samochody • I chodzą pojebani ludzie • Bartosz Suwiński