Recenzje dla:
Karuzela uczuć/ Jodi Picoult
-
Morderstwo czy samobójstwo? To pytanie pojawi się już na pierwszych kartach powieści Jodi Picoult „Karuzela uczuć”. I tak właściwie do końca czytelnik będzie miał wątpliwości, jak było naprawdę. • Dwa plany czasowe: „teraz” i „wtedy” pozwalają śledzić jednocześnie zdarzenia związane z tragedią i historię osiemnastoletniej przyjaźni dwóch sąsiadujących rodzin. Goldowie i Harte'owie spotykają się prawie codziennie, a ich dzieci wzrastają razem. Chris Harte, mając 6 miesięcy, był ze swą mamą przy narodzinach Emily. Rodzice nie dziwią się, a właściwie podświadomie oczekują tego, że braterska przyjaźń przekształci się z czasem w miłość. Z aprobatą przyglądają się rodzącemu się uczuciu. Wspólne rodzinne wyjazdy świąteczne, wakacyjne... wydawałoby się sielanka. A jednak Bainbridge w stanie New Hampshire będzie miejscem tragedii. • Czytelnik będzie miał okazję obserwować proces sądowy, w którym przed ławą przysięgłych stanie Chris Harte. Ciekawy jest pojedynek obrońcy chłopca - Jordana McAffee z prokurator Barrie Delaney. Adwokat Chrisa wyznaje zasadę, że „prawda w jego zawodzie nie istnieje, są tylko wersje”. Uważa, że „proces i tak nie opiera się na prawdzie, tylko na tym, co zebrała policja i co się ma na ten temat do powiedzenia”. A jednak będzie musiał trochę zweryfikować swój pogląd, gdy Chris wreszcie sam zdecyduje się powiedzieć wszystko. • Sympatia czytelnika jest raczej po stronie młodego Harte'a. Jodi Picoult pokazuje go jako typowego nastolatka z planami i marzeniami, chcącego kochać swoją dziewczynę i opiekować się nią. Jest szczery i otwarty, gdy wyznaje: „Myśmy po prostu zostali dla siebie stworzeni”. Tworząc postać Emily, pisarka sugeruje, że pewne zdarzenie z dzieciństwa miało tak ogromny wpływ na jej psychikę, iż nie była w stanie poradzić sobie z nim. I nawet Chrisowi, którego kochała miłością bardziej siostrzaną, nie mogła powierzyć swych tajemnic. Wydaje się ta postać trochę mało wiarygodna, nawet denerwująca w trakcie czytania. Choć trzeba przyznać - powieść czyta się w sumie dobrze. Może są momenty, gdy zaczyna nużyć, no ale chce się w końcu poznać finał sprawy.