Recenzje dla:
Drżenie/ Jus Accardo
-
Gdy pamięć szwankuje. • Jeżeli jest się w połowie serii, to grzechem byłoby nie czytać dalej. No są oczywiście pewne wyjątki od tej reguły, jak chociażby słaba druga część, czy brak chęci z powodu nieciekawej fabuły. Ale z Denazen jest inaczej. Denazen wciąga, pochłania, połyka – co kto woli. Po znakomitym wprowadzeniu „Dotykiem” myślałam, że nie może być lepiej, lecz „Toksyna” pokazała pazurki i podniosła poprzeczkę znacznie wyżej. A teraz przyszedł czas na trzecią część – „Drżenie”. I taka mała uwaga dla tych co jeszcze nie czytali – „Drżenie” sprawi, że poczujecie ciarki na plecach, będziecie drżeć pochłonięci wszystkimi emocjami. •
„Nadzieja była zjawiskiem bardzo kruchym i niebezpiecznym. Mogła człowieka unosić wysoko, ponad chmury, a później porzucić. Upadek z prędkością miliona kilometrów na godzinę prosto na beton.” •
• Kale jest przetrzymywany przez Denazen, a Dez powoli kończy się czas. Zbliżają się jej osiemnaste urodziny, a ona zaczyna mieć objawy, świadczące o Supermacji. Nie jest dobrze i nic nie wskazuje na to, że będzie lepiej. Denazen rozpoczyna nowe badania i wydaje rozkaz by wyeliminować poprzednich uczestników eksperymentu. Dez ma poważne problemy, jednak gdzieś jest mała iskierka nadziei, która trzyma ją jeszcze przy zdrowych zmysłach. Stara się jej trzymać i zrobić wszystko, by ocalić siebie i przyjaciół. Gdy niespodziewanie spotyka Kale’a jej nadzieja wzrasta. Jednak nie na długo, bowiem to już nie jest ten sam Kale, nie jest jej Kalem. • Wszystkie obawy jakie miałam przed rozpoczęciem czytania pryskały jak bańki mydlane po każdej kolejnej przeczytanej stronie. Odchodziły w niepamięć robiąc miejsca całemu potokowi emocji i wrażeń. „Drżenie” trzyma poziom swojej poprzedniczki. Akcja gna za akcją, więc nie mamy chwili wytchnienia. Nie mamy szansy na odłożenie książki, bo ciekawość jest silniejsza. Bierze nad nami górę i gdy już jesteśmy pewni, że to koniec niespodzianek, koniec tajemnic przychodzi kolejna strona, która jeszcze bardziej pobudza naszą ciekawość. Pragniemy dowiedzieć się prawdy, poznać wszystkie tajemnice, dowiedzieć się wszystkiego. To sprawia, że książkę się nie tyle czyta, co pochłania. •„Czułam to samo, co kiedyś. te same iskierki elektryczności, które przeskakiwały po skórze i nurkowały w moim ciele, kiedy się dotykaliśmy. Przepełniało mnie odczucie upadania w przepaść, kręciło mi się w głowie za każdym razem, kiedy nasze oczy się spotkały, ale teraz było coś jeszcze innego. Niemal przerażający, surowy i brutalny przebłysk, który przywodził na myśl samą ciemność.” •
• Do tej pory ukazały się trzy części Denazen. Jedna lepsza od drugiej. Widzimy jak autorka się rozkręca, widać jaką radość sprawia jej pisanie i wymyślanie ciągle to nowych wydarzeń. Fabuła jest ciekawa, intrygująca i przepełniona taką tajemnicą, że sam tytuł sprawia, iż nie można obok tej książki przejść obojętnie. Bohaterowie są barwni, wyraziści, mają swoje oryginalne charaktery, ale też nie brakuje im poczucia humoru, które jest idealnym oderwaniem od pędzącej ciągle do przodu akcji. • Myślałam, że zakończenie „Toksyny” powala z nóg. Teraz już wiem, że się myliłam. To „Drżenie” kończy się w takim momencie, że czytelnik ma ochotę paść na kolana i błagać o ciąg dalszy. Pojawiają się nowe fakty, nowe tajemnice, które zostaną rozwiązane w kolejnych częściach, jednak gdy jesteśmy całkowicie pochłonięci lekturą, strasznie przykro jest nam kończyć ją właśnie w takim zaskakującym momencie. Zakończenie „Drżenia” to zakończenie, które swoją mocą wprawia czytelnika w stan zupełnego zaskoczenia i szoku. Mocny akcent na koniec powieści to prawdziwa męka dla tych, którzy nie mają w zasięgu ręki kontynuacji książki. No a my nie mamy i mam nadzieję, że mogę powiedzieć „nie mamy na razie”. Pragnę, by seria Denazen była kontynuowana w Polsce! •„Było coś, co chcieli mi odebrać. Coś ważnego. Coś bardzo istotnego. (…) Wiem, że umarłbym dla tej osoby. Po to, żeby ją ocalić. Żeby była bezpieczna i szczęśliwa. A teraz wiem, że to byłaś ty.” •
• Polecam „Drżenie” jak i dwie poprzednie części wszystkim czytelnikom. Jestem pewna, że pokochacie Dez i Kale’a tak samo mocno jak ja. Seria Denazen jest warta uwagi, nie tylko przez miłośników gatunku, lecz przez wszystkich sympatyków literatury. Bo nie ma nic lepszego jak stracić kontakt z rzeczywistością przy dobrej fantastyce.