Zaczynając czytać tę książkę, myślałam że mam do czynienia z typowym przykładem literatury psychodelicznej. I w połowie tak jest. Dlaczego w połowie? Ponieważ bohater książeczki jest niemal nieustannie pod wpływem środków psychoaktywnych. Jest to amfetamina, są to leki z grupy benzodiazepin, ale i antydepresanty czy stabilizatory nastroju.
Skąd taka nadreprezentatywność leków?
Ponieważ bohater nie jest typowym narkomanem. Ów młody człowiek ma zdiagnozowaną psychozę afektywną, chorobę rozciągającą się między schizofrenią a chorobą afektywną dwubiegunową, czyli ciężki kaliber…
Autor opisuje w osobliwy sposób, przez pryzmat choroby, kilka ważnych życiowych wydarzeń. Poszczególne rozdziały i wpisy osobiste następują po sobie w sposób luźny, bez wyraźnego związku przyczynowo-skutkowego. Wygląda to tak, jakby co jakiś czas bohater włączał się i wysyłał w eter serwisy informacyjne o przeżytych zdarzeniach. Tłem dla tych „serwisów” są rozważania na temat choroby i wykrzywionego nią świata.
Książka, poza tym, że jest prezentacją niemal wszystkich elementów składających się na kliniczny obraz psychozy afektywnej, może być także ważnym głosem w dyskusji przeciwko narkotykom.
I chyba będzie najlepiej, jeśli właśnie taką postawę wobec niej przyjmiemy.
autorzy365.pl